– Jak wspominam ten moment, kiedy usłyszałem tę informację po raz pierwszy, to było niedowierzanie, zupełne niezrozumienie tego, co się stało. To było coś tak nierealistycznego, że wydawało się, że to nieprawda. Później były tem momenty, kiedy musiałem poinformować żonę Wiesława Wody o tym, że jej mąż zginął, nie żyje. I wiele następnych chwil, trudnych pogrzebów naszych znajomych. Wtedy zginęli wszyscy niezależnie od barw partyjnych, politycznych, duchowni, świat nauki. Ci wszyscy, którzy dbali o przygotowanie tego wydarzenia. Byliśmy zjednoczeni w Polsce przez chwilę. Wokół trumny prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Wokół wszystkich ofiar. Tylko to trwało zaledwie chwilę. Te 10 lat od katastrofy to też gigantyczny podział społeczny, który nastąpił. Nie wyciągnęliśmy żadnych wniosków jako społeczeństwo. Jesteśmy też przez te wydarzenia, które powinny łączyć, bardzo podzieleni. To jest drugi dramat katastrofy smoleńskiej. Śmierć prezydenta Lecha Kaczyńskiego, prezydenta Kaczorowskiego, wszystkich, którzy im towarzyszyli w tej delegacji. I to jest tragedia. Drugą tragedią jest podział społeczny, który dokonał się w wyniku katastrofy smoleńskiej. Te 10 lat zamiast budować wspólnotę społeczną, my byliśmy coraz bardziej podzieleni. Wierzę, że przyjdzie refleksja w końcu, że będzie możliwość normalnej współpracy, normalnego funkcjonowania i odrzucenia tych emocji, które nas wyniszczają – mówił Władysław Kosiniak-Kamysz w Tarnowie.