To był wypadek. Pancerna limuzyna wjechała w moje seicento z dość dużą prędkością. Wyrzuciło mnie 20 metrów dalej. Byłem w szoku, mój samochód otoczyło 11 oficerów z bronią. Zabronili mi wysiadać. Chwilę później na miejscu było kilkudziesięciu policjantów, kilka karetek, straż pożarna. Byłem przerażony. Po dwóch godzinach pozwolono mi wyjsć z samochodu, ale tylko po to, żeby radiowóz mógł przewieźć mnie do szpitala. Przebadano mnie na obecność alkoholu, narkotyków, ale nikt nawet nie zapytał, jak się czuję. Poinformowano mnie, że zostaję zatrzymany decyzją prokuratora na 48 godzin. Przesłuchano mnie dopiero 6 godzin później. O 3 w nocy wróciłem do domu. Następnego dnia w telewizji usłyszałem jak politycy wydają na mnie wyrok: winny. Pod moją klatką przed 4 dni koczowali dziennikarze, przez 3 dni nie mogłem wyjść z własnego domu. Nawet odłączyłem domofon. Bałem się wówczas rozmawiać z mediami. To nie była zwykła stłuczka. Nie zderzyłem się z samochodem, zderzyłem się z władzą – stwierdził Sebastian Kościelnik, kierowca seicento na konwencji Małgorzaty Kidawy-Błońskiej.