– Ja zawsze byłem przekonany, że to jest bardziej problem prawny niż polityczny i zawsze, kiedy politycy proponowali pewne rozwiązania, to ja stwierdzałem, że raczej należałoby iść do sądu. Przy czym mam świadomość, że w wielu przypadkach sądy te powództwa frankowiczów oddalały i banki wygrywały. To orzeczenie może odegrać rolę pewnej zachęty do innej interpretacji przez sądy. Dorosła osoba, która zaciąga pewne zobowiązanie, powinna to robić z całą świadomością i ponosić tego konsekwencje. Jeżeli np. nie mówiono o ryzyku kursowym czy zawierano klauzule drobnym druczkiem to oczywiście, ale od tego jest sąd żeby stwierdzić, czy doszło do naruszenia czy nadużycia prawa. Pamiętajmy o tym, że sytuacja materialna przeciętnego kredytobiorcy złotowego jest gorsza niż przeciętnego kredytodawcy frankowego – mówił Włodzimierz Cimoszewicz w Kropce nad I.