Nasze zdanie jest takie, że musimy wybierać tych ludzi, którzy potrafią budować kompromisy, bo wybory do PE pokazały, że Europa jest dużo bardziej podzielona niż wcześniej. To oznacza, że każde kolejne wybory, decyzje muszą być w umiejętny sposób zarządzane, muszą w umiejętny sposób uwzględniać interesy możliwie wszystkich państw członkowskich. Nasza postawa podczas tego szczytu, podczas kilkudziesięciu rozmów, które odbyłem w kuluarach i podczas sesji plenarnych, dotyczyła przede wszystkim tego, żeby wybrać kandydatów, którzy dają możliwie największą gwarancję szukania kompromisów, budowania mostów między poszczególnymi państwami” -mówił w Brukseli premier Mateusz Morawiecki.

Pierwotna propozycja, która padła tutaj, nie odpowiada takiemu kryterium. Uważamy, że powinni być to kandydaci, którzy są do zaakceptowania przez ogromną większość państw członkowskich, nie tylko w związku z procedurą, ale trzeba uwzględniać, ile i jakie kraje są za daną kandydaturą. W przypadku kandydatury pana Timmermansa kraje wyszehradzkie były zdecydowanie przeciw, ale również Włoch i co najmniej kilka krajów Europy dzieliło nasz pogląd, zgadzało się z nami, choć nie wyrażali tego tak wprost i jednoznacznie, ale czuło się na sali atmosferę osób, które chciałyby doprowadzić od jakiegoś wyboru kandydatów, ale z drugiej strony troska o to, żeby to nowe otwarcie wiązało się z nowymi ideami i ludźmi” – dodawał.