– To jest tak naprawdę taki wyrzut sumienia, który czekał zbyt długo, na pewno zbyt długo, trzydzieści lat III RP, żebyśmy mogli zobaczyć do czego doprowadziliśmy, nie pilnując Kościoła. To była jedyna grupa społeczna w Polsce, która była wyspą, terenem eksterytorialnym, na którym nie działa prawo, nie działa sprawiedliwość. Politycy boją się dotknąć tej wyspy. Wszystkie poprzednie rządy miały taki sam stosunek do Kościoła – mówił Robert Biedroń w Kropce nad I.