Skoro stoimy przed perspektywą wyborów, najpierwszych, potem drugich, parlamentarnych, decydujących, to trzeba zapytać: czy nasi konkurenci mają tego rodzaju przymioty? Otóż tu można do empirii, do tego jak to wyglądało w 2007 roku, przy końcu 2007 roku, w listopadzie. Oddawaliśmy władzę, to finanse publiczne były naprawione, w bardzo dobrym stanie. Ta sytuacja deficytu powyżej 3%, tego który jest dopuszczany przez UE, została dzięki działaniom premier Gilowskiej, opanowana. Byliśmy poniżej 3%. Co się stało w kolejnym roku? Niektórzy mogą powiedzieć: wtedy był wielki kryzys. On zaczął się dopiero na jesieni. Do Polski dotarł później. Cały 2008 rok był jeszcze dobry, silny wzrost gospodarczy w każdym razie, ale w finansach publicznych natychmiast się pogorszyło, bo samo dojście do władzy tych, którzy mówili, że nie złodzieje są winni, tylko policjanci, że nie nadużycia są winą i przestępstwem, ale ściganie nadużyć, doprowadziło do tego, że finanse publiczne znalazły się w wielkim kłopocie. I tak będzie w razie ich dojścia do władzy. Musimy państwo sobie z tego zdawać sprawę. Oni nawet gdyby chcieli, to po prostu nie potrafią tego wszystkiego opanować. Są na różne sposoby związani z różnego rodzaju grupami nacisku, po prostu powtarzam: nie są w stanie. A więc niezależnie od zapowiedzi, a dziś mówią z jednej strony, że to, co my robimy to rozdawnictwo, a z drugiej strony zapowiadają, że rozdadzą jeszcze więcej. Nie ma w tym żadnej logiki, ale logiki z ich strony nie można się spodziewać – stwierdził Jarosław Kaczyński w Krakowie.