– Ja się nie boję chodzić, ale była taka sytuacja, jeśli pan pamięta bo to było też podane publicznie, że na Twitterze, tak jak dzisiaj prezydenta Poznania czy Wrocławia chcą zaatakować. No więc taka osoba została odnaleziona przez ten Twitter i ja oczekiwałam, że ta ochrona będzie. Podpowiem, była jeden dzień. Po tym jak znaleziono tę osobę, to tę ochronę mi automatycznie zlikwidowano. Ja uważałam, że jeszcze powinna być tydzień. Ja nie oczekuje, że będzie na stałe. Ale tak się nie stało – mówiła Hanna Gronkiewicz-Waltz w rozmowie z Markiem Kacprzakiem w programie „Tłit” Wirtualnej Polski.
– Myślę, że po tych wszystkich działaniach, ja muszę powiedzieć, miałam pierwszy raz taki incydent nieprzyjemny wczoraj też na uczelni. Napiszę list do ministra Brudzińskiego, żeby mi dał ochronę. Przynajmniej na jakiś czas przydzielił – mówiła dalej Gronkiewicz-Waltz.
– Nie rozważa pani prywatnej ochrony? – pytał dziennikarz.
– Prywatną ochroną jest mój mąż i moi znajomi, ale mam nadzieję, że państwo stanie na wysokości zadania. Ja jednak przez 30 lat polski wolnej, 25 lat Polsce służyłam. Myślę, że mam do tego prawo, żeby na jakiś czas mi dać ochronę – stwierdziła była prezydent Warszawy.