Spór na linii Małgorzata Wassermann – Krzysztof Brejza poprzedza drugie posiedzenie komisji śledczej ds. Amber Gold
Jak mówił poseł PO w Sejmie:
„Jeżeli ja słyszę przewodniczącą Wassermann, która twierdzi, że te akta są tak obszerne, że nie sposób przystąpić do prac, to to jest nieprawda. Zmarnowaliśmy półtora miesiąca. Sami państwo pamiętacie zapewnienia polityków PiS-u, że w wakacje członkowie będą pracować ciężko nad materiałem z prokuratury. Nie było nawet wystąpienia, przesłania tego materiału. Zapowiada się przewlekanie, tworzenie takiego tasiemca, serialu. Cel jest ewidentny, polityczny – przeciąganie prac. Słyszy się, że komisja ma być trampoliną dla niektórych nazwisk. Szkoda, że komisja nie ma być instrumentem do zbadania prawdy”
Krzysztofowi Brejzie odpowiadała przewodnicząca Małgorzata Wassermann:
„Moja propozycja, żeby to posiedzenie było zamknięte, było wyciągnięciem ręki do wszystkich posłów. Mam takie uprawnienia jako przewodnicząca, że mogłam dzisiaj przynieść harmonogram, po prostu podać go pod głosowanie, skończyć i wyjść. Tak się umawiałam [na posiedzenie niejawne] ze wszystkimi posłami. Poseł Brejza ma albo bardzo słabą pamięć, albo mówi nieprawdę”
Jak dodawała:
„Jeżeli pan poseł wyobraża sobie, że ja będę wzywała świadków bez znajomości akt, codziennie ich przesłuchiwała i zadawała pytania nie wiadomo o co, to jest w dużym błędzie. Albo świadczy to o tym, że on chce przeprowadzić tę komisję w taki sposób jak była komisja hazardowa. Pamiętam jak pracował mój tata, który czytał akta w nocy, bo codziennie od 9 rano miał przesłuchanie. Tego wtedy się nie da przeprowadzić uczciwie i porządnie”