
Ruszyła operacja obalenia Camerona bez względu na wynik referendum
Coraz ciemniejsze chmury gromadzą się nad przyszłością polityczną Davida Camerona. Wpływowi politycy mówią, że kampanią za pozostaniem w UE, premier wyalienował się z własnej, mocno eurosceptycznej partii. Jedna z posłanek twierdzi, że jeśli wynik referendum nie wskaże 60 do 40 za pozostaniem, to Cameron zostanie „stostowany”. Wszystko wskazuje, że niezależnie od wyniku referendum posłowie Partii Konserwatywnej będą głosować wniosek o odwołanie Camerona. Przeciw Cameronowi mocno publicznie występuje własna minister pracy, sugerując, że jako dziecko z bogatego domu nie rozumie zwykłych ludzi. W ostrym liście przeciw premierowi występuje też jego rywal Boris Johnson. A wszystko w jeden weekend.
Do przeprowadzenia głosowania wotum nieufności dla lidera Partii Konserwatywnej, trzeba co najmniej 50 listów od posłów tej partii złożonych na ręce Grahama Brady – szefa tzw. 1922 committee, czyli reprezentacji posłów niefunkcyjnych, czyli z tylnich ław (backbenchers).
„Cameron działa wbrew ponad połowie klubu parlamentarnego i 70% własnej partii” – stwierdził prominentny polityk z dalszych ław Izby Gmin Andrew Bridgen, który zapowiedział wysłanie listu. Zrobiła to publicznie także posłanka Nadine Dorries, która stwierdziła, że jeżeli Cameron nie wygra referendum 60:40, to zostanie „tostem”. Trzecim posłem, który zapowiedział wysłanie listu żądającego głosowania, był Sir Bill Cash, który poprowadził już rebelię wewnątrz partii przeciw Traktatowi z Maastricht i był strapieniem ówczesnego konserwatywnego premiera Johna Majora.
Z niespotykanie ostrą krytyką urzędującego premiera i jego ministra finansów wystąpiła minister pracy i emerytur – Priti Patel. Co ciekawe, sama hinduskiego pochodzenia należy do najskrajniejszych przeciwników imigracji. W tekście dla Sunday Telegraph stwierdziła, że bogaci liderzy kampanii za pozostaniem w UE nigdy nie zrozumieją obaw zwykłych ludzi. „Jeśli masz wielką fortunę, albo pracujesz w Goldman Sachs, nie masz się czym przejmować, bo stać cię na obsługę w sektorze prywatnym. ale usługi publiczne po prostu nie wytrzymają kolejnej fali imigrantów” – pisała.
Bezprecedensowy też jest list otwarty, jaki skierowali wspólnie: Gisela Stuart, jedna z polityczek Partii Pracy oraz konserwatyści: Boris Johnson i minister sprawiedliwości Michael Gove. Odnieśli się w nim do opublikowanych niedawno statystyk, wskazujących, że do UK przybyło w ubiegłym roku 184 tysiące imigrantów z UE netto (270 tys. brutto), kiedy w manifeście wyborczym, Cameron zobowiązał się do obniżenia tego poziomu do 100 tysięcy rocznie.
Downing Street bardzo zdawkowo odnosi się do tego politycznego pożaru, komentując tylko, że to wszystko to próba odwrócenia uwagi od argumentu ekonomicznego. Cameron na swoim FB publikował ostatnio badanie, z którego wynikało, że ponad 80% ekonomistów jest zdania, że Wielka Brytania zdecydowanie straci gospodarczo na wyjściu z UE.
Więcej z: Brexit

Atak na ośrodek POSK w Londynie. Antypolskie graffiti na drzwiach wejściowych

STAN GRY PO BREXICIE: Konserwatyści dyskutują o nowym liderze w grupie na Whatsapp, Brytyjscy Eurokraci występują o obywatelstwo Belgii

Wróćcie do domu polskie szumowiny – rasistowskie ulotki po brytyjskim referendum
