Piątkowe referendum w Irlandii, którego historyczny wynik oznacza, że ten kraj stał się pierwszym na świecie państwem, którego obywatele w głosowaniu powszechnym opowiedzieli się za legalizacją małżeństw jednopłciowych, przyniosło też zaskakujące w Polsce odkrycie, że da się przegrywać w ładnym stylu, że można pogratulować zwycięzcom bez ich obrażania, że da się docenić, że osobom o innych przekonaniach też może zależeć na ojczyźnie.
David Quinn, dyrektor Iona Instutute, który stał za kampanią przeciw poprawce umożliwiającej zmianę irlandzkiej konstytucji legalizującej małżeństwa pomiędzy osobami tej samej płci, na Twitterze już w sobotę rano, zanim ogłoszono oficjalne wyniki, pogratulował swoim przeciwnikom:
Congratulations to the Yes side. Well done. #MarRef
— David Quinn (@DavQuinn) May 23, 2015
Organizacja Mothers and Father Matter, która razem z Iona Institute wzywała do głosowania na „nie”, wydała wczoraj oświadczenie, w którym można przeczytać:
Gratulujemy zwycięstwa kampanii wzywającej do głosowania na „tak”. Tysiące ludzi ciężko na to pracowało i mają prawo, by się z tego cieszyć.
Choć ta kampania bywała nieprzyjemna dla ludzi ze wszystkich stron, to ci, którzy byli z nią związani, mieli w sercu dobro swojego kraju. Nie ma lepszego sposobu, by rozwiązywać różnice, niż ten, którego dziś używamy.
Może szefowie sztabów obu polskich kandydatów prezydenckich mogliby się zainspirować Irlandią? Jeśli nie możemy mieć legalnych małżeństw jednopłciowych, to na początku może zacznijmy od kultury dyskusji i klasy politycznej?
fot. oświadczenie wydane przez organizację Mothers and Fathers Matter