Z góry przepraszam za nieco krotochwilny tytuł tekstu. Ale oddaje on, w moim przekonaniu, istotę sejmowego wystąpienia min. Waszczykowskiego. Zacznijmy jednak od pochwał.
„Expose” zawierało kilka dobrych momentów. Wskazałbym tu na podkreślenie konieczności budowania silnych relacji z USA (łącznie z zainstalowaniem na naszym terytorium baz wojskowych), silny sprzeciw wobec projektu Nordstream2, czy właściwą ocenę naszej polityki wobec Białorusi ( z uwzględnieniem potrzeb obecnej tam Polonii). Z tym wiąże się także bardzo dobry pomysł, by to właśnie Polonia, szczególnie w krajach zachodnich, włączyła się w walkę o wizerunek Polski (MSZ musiałoby jedynie znaleźć jakieś adekwatne środki i metody, by naszych rodaków wspierać w tym zbożnym dziele). Na pochwałę zasługuje także o to, że Waszczykowski trafnie wskazał na Rosję, jako naszego największego przeciwnika nie tylko w regionie, ale po prostu – w walce o naszą suwerenność.
Z tym jednak wiąże się krytyka jego wystąpienia – bo o ile trafnie zdiagnozował źródło naszego niepokoju, o tyle już to, w jaki sposób to zrobił, pozostawia wiele do życzenia. Atakowanie wprost i „po imieniu” naszego wschodniego sąsiada wykraczało jednak poza ramy corocznego „expose” szefa MSZ. Tak się po prostu w języku dyplomacji nie robi. Poza tym Waszczykowski wskazał na trzy warunki poprawy naszych relacji z Rosją – zwrot wraku, ustalenie na nowo przyczyn katastrofy smoleńskiej oraz wydanie „akt katyńskich”. Czyli…całkowicie oddał piłkę stronie rosyjskiej! Oraz uzależnił normalizację naszych stosunków od spraw symbolicznych i, Państwo wybaczą, drugorzędnych. To pokazało nas jako partnera niepoważnego, w istocie walczącego o, prośba o drugie wybaczenie, paciorki, a nie realne i wymierne interesy. Teraz to od Putina będzie zależeć, czy nam owe paciorki da (i kiedy), czy też będzie się z nami nadal bawił w dotychczasowym stylu.
Na krytykę zasługuje także…krytyka UE, ze szczególnym uwzględnieniem Niemiec. Minister od samego początku krytykował Unię za tworzenie koncertu mocarstw, za nierównoprawne traktowanie wszystkich państw, za ingerencję w ich sprawy wewnętrzne. Jednocześnie domagał się od tejże Unii…silniejszego zaangażowania w Partnerstwo Wschodnie, które przecież jest instrumentem wymyślonym i opłacanym przez UE. Dostało się także samym Niemcom za politykę imigracyjną ( w tym samy akapicie pochwalny został, choć bez wymieniania po nazwisku, Viktor Orban). O relacjach z Berlinem szef MSZ wyrażał się per „remanent”. W dodatku temu naszemu najważniejszemu sąsiadowi poświęcił bardzo mało czasu – mniej, niż Azerbejdżanowi.
Jako kuriozalne należy uznać słowa ministra o tym, że w związku z coraz częstszymi wyjazdami Polaków do Egiptu i Tunezji, kraje te stają się dla nas ważnymi partnerami, a jako groźne słowa o tym, że Polska będzie chciała szukać nowych partnerów handlowych poza Unią, bowiem dziś za dużo naszej wymiany gospodarczej mamy właśnie z krajami 28-ki. Nie ma bardziej stabilnego i wiarygodnego obszaru gospodarczego, niż UE, i plany polskiej dyplomacji szukania alternatywnych rynków zbytu dla naszych towarów brzmią po prostu niepoważnie.
Waszczykowski powtórzył jak mantrę zapowiedź budowy „Międzymorza” (choć zdaje się sama nazwa nie padła z jego ust), tyle tylko, że nie określił, jak niby mielibyśmy skłonić państwa naszego regionu do współpracy – zwłaszcza gdyby miałoby to być realizowane w pewnym napięciu wobec Berlina i w jawnej opozycji wobec Moskwy (na marginesie – w „expose” ani razu nie padło słowo „Litwa”).
Jako zupełnie oderwane od naszych interesów było jednak wskazanie Wielkiej Brytanii jako naszego najlepszego partnera w Unii. Państwo chcące redukcji funduszy pomocowych, wyspiarskie, rozważające wyjście z UE ma być naszym sojusznikiem w UE? Albion zdradzi nas przy pierwszej nadarzającej się okazji, a wcześniej wykorzysta do swojej gry z Berlinem i Paryżem. Opieranie się o Londyn jest czystą fantasmagorią Waszczykowskiego. Prowadziliśmy politykę „jagiellońską”, potem „piastowską”. Czas chyba najwidoczniej rozpocząć uprawianie polityki „windsorskiej”. Tyle tylko, że o ile dwie pierwsze miały jakieś podstawy teoretyczne i praktyczne, o tyle ta najnowsza jest konstrukcją czysto fantomową i trudno sobie wyobrazić, co miałaby oznaczać.
Podsumowując – było to wystąpienie godne ministra Becka: na kontrze wobec Rosji i Niemiec, w oparciu o Wielką Brytanię. Podkreślające walory honoru i godności. Jednocześnie wystąpienie w najwyższym stopniu antyrosyjskie i antyunijne. Naszymi najlepszymi sojusznikami i gwarantami niepodległości zostali określeni Amerykanie i Brytyjczycy. Jeśli zatem w najważniejszym sejmowym wystąpieniu ministra spraw zagranicznych jako nasi najwięksi przeciwnicy i konkurenci zostali zidentyfikowani nasi najwięksi sąsiedzi, a naszych sojuszników znaleziono nad Atlantykiem, wniosek musi być tylko jeden – rząd PiS, z ministrem Waszczykowskim_Beckiem na przedzie, planuje przeniesienie Polski na Grenlandię.
fot. sejm.gov.pl