
BLOG MIGALSKIEGO: Wyższa frekwencja w wyborach parlamentarnych niż prezydenckich?
Od 1989 roku, czyli od pierwszych częściowo wolnych wyborów, elekcje prezydenckie prawie zawsze cieszyły się większym zainteresowaniem elektoratu, niż elekcje parlamentarne. Ale można zaryzykować prognozę, że rok 2015 przyniesie wyłom w tej tradycji i jesienią do lokali wyborczych ruszy większa liczba osób, niż udała się do nich w maju tego roku.
Najwyższą frekwencję w historii III RP zanotowaliśmy w drugiej turze wyborów prezydenckich 1995 roku, kiedy to musieliśmy rozstrzygnąć czy to Aleksander Kwaśniewski zostanie głową państwa, czy też jednak Lech Wałęsa będzie kontynuował swoje rządu w Belwederze. Wówczas aż 68,23% elektoratu pofatygowało się do urn. Biorąc jednak pod uwagę średnią we wszystkich elekcjach prezydenckich, to przeciętna frekwencja w nich wyniosła 56,68%. Co ciekawe, gdyby uwzględniać także drugie tury, to średnia frekwencja byłaby o…dwie setne niższa, mimo tego, że zawsze (prócz 1990 roku) Polacy chętniej fatygowali się do lokali wyborczych właśnie w drugiej turze! Jednak ogólna średnia mocno zaniżona została przez elekcję z 1990 roku, kiedy to do drugiej tury, w której walczyli Wałęsa z Tymińskim, poszło prawie 13% mniej obywateli, niż dwa tygodnie wcześniej.
Elekcje parlamentarne na przestrzeni ostatniego ćwierćwiecza cieszyły się mniejszą popularnością – średnia frekwencja to 49,45%. Najwyższa była, co oczywiste, w pierwszych wyborach z czerwca 1989 roku i wyniosła prawie 63%. Najniższą zanotowaliśmy w 2005 roku i było to 40,57%. Widać więc wyraźnie, że obywatele bardziej sobie cenili proste i oczywiste wybory prezydenckie, niźli ważniejsze, choć trochę bardziej skomplikowane wybory do Sejmu i Senatu.
Na marginesie tych rozważań można zauważyć, że nie da się w przypadku obu rodzajów elekcji wyznaczyć jakiejś tendencji (czyli, że mamy do czynienia ze zmniejszaniem się lub zwiększaniem frekwencji w którejś z nich). Taką tendencję możemy jednak odnotować w wyborach samorządowych, gdzie (pomijając specyficzny okres 1990 roku) możemy zauważyć, że udział obywateli w tego rodzaju wyborach zwiększa się z każdą elekcją: od 33,78% w 1994 roku do rekordowego, choć nie nadzwyczajnego roku 2014, kiedy to frekwencja wyniosła 47,40 i zbliżyła się do poziomu obserwowanego w wyborach parlamentarnych – w całym okresie III RP średnia w „samorządówce” to 43,77%).
Wracają jednak do porównania elekcji parlamentarnej i prezydenckiej – wydaje się, że w obecnym roku będziemy mieli do czynienia ze zjawiskiem ciekawym, bo wszystko wskazuje na to, że frekwencja w jesiennej elekcji może być wyższa, niż ta, która zanotowaliśmy 10 maja. Bardzo bowiem prawdopodobne jest, że udział wyborców w akcie głosowania 25 października może przekroczyć 50%, a to by oznaczało, że moglibyśmy zasadnie twierdzić, że wreszcie wyborcy docenili wagę wyborów do Sejmu i Senatu.
Zaostrzająca się kampania wyborcza, coraz częstsze wzajemne ataki na linii PO – PiS, zjednoczenie się lewicy, powstanie dwóch nowych podmiotów politycznych w postaci Ruchu Kukiza i Nowoczesnej, determinacja PSL w obronie swojego stanu posiadania – wszystkie te zjawiska mogą uprawdopodobnić scenariusz stosunkowo masowego udziału elektoratu w akcie wyborczym. Oznaczałoby to, że mielibyśmy do czynienia z faktem znaczącym w naszym życiu publicznym – czyli z zanotowaniem wyższej frekwencji (w podobnym czasie) w elekcji parlamentarnej, niźli w prezydenckiej.
Więcej z: Wiejska

Polityczny plan tygodnia: termin wyborów prezydenckich, noworoczne posiedzenia parlamentu i rządu, przesłuchania przed komisją śledczą

Polityczny plan tygodnia: rząd o TVN i systemie wizowym, Tusk na szczycie RE, Senat o budżecie, PKW o decyzji SN, ostatni Sejm w tym roku

Polityczny plan tygodnia: konwencja Trzaskowskiego, Nawrocki w trasie, Sejm o budżecie i RMN, Senat o cenach energii i składce zdrowotnej, Duda na Litwie
