„Ida” Pawła Pawlikowskiego jest dziełem wybitnym. Pięknym, wzruszającym obrazem o sensie życia i cierpienia. Intrygującym moralitetem. Sfilmowanym z kunsztem i niespotykaną delikatnością. Nie jestem specjalistą w tej dziedzinie, a jedynie zagorzałym kinomanem, ale wydaje mi się, że również od strony warsztatowej jest to dzieło zbliżające się do doskonałości. Nie mają więc – w mojej opinii – racji ci, którzy porównują ten film do nachalnej i źle zagranej agitki pod tytułem „Pokłosie”. Takie porównania są u nich albo wyrazem złej woli, albo braku znajomości sztuki filmowej, albo braku gustu.
W warstwie więc artystycznej uznaję „Idę” za sztukę najwyższych lotów. Ale jest ona także historią konkretnych ludzi w konkretnym kraju. To zaś czyni ją przedmiotem dyskusji społecznej, by nie rzecz – politycznej. Mamy bowiem do czynienia z opowieścią o katolickiej zakonnicy, która odkrywa, że jest Żydówką, a jej rodziców zamordowali Polacy. Odkrywanie tej prawdy jest pokazane bardzo subtelnie, w niedopowiedzeniach i aluzjach, ale widz nie ma pod koniec filmu żadnych wątpliwości, że matka i ojciec tytułowej bohaterki zostali zamordowani przez ich sąsiadów – Polaków.
I tu zaczyna się problem, bowiem nie za bardzo wiadomo, dlaczego doszło do tej strasznej zbrodni. Czy ze strachu, czy z chęci zysku? Na pewno nie z powodu antysemityzmu, bowiem główny zabójca przyznaje, że Ida została przy życiu, bowiem – w przeciwieństwie do jej rodziców i kuzyna – można było ukryć jej żydowskość i oddać ją na przechowanie do księdza. Była mała i miała rude włosy, więc mogła uchodzić na Polkę – dlatego właśnie sprawcy nie musieli jej zabijać. Widać więc wyraźnie, że twórcy filmu nie sugerują Polakom, którzy dokonali tej zbrodni, motywacji rasistowskich.
Ale widz nie dowiaduje się niczego o tym, dlaczego doszło do tego mordu. Czym kierowali się Polacy, dokonując rzezi na niewinnych Żydach? Dobrze wykształcony i oczytany współczesny polski kinoman wie oczywiście, że stało się tak dlatego, że nasz kraj był wówczas okupowany, ale nie musi wiedzieć tego widz zachodni, który od kilku miesięcy ma okazję oglądania „Idy”. Dla niego jest to film o jakiejś wojnie, w czasie której Polacy, z jakichś powodów, mordowali Żydów. Ani na chwilę, ani w jednym słowie, nie są w nim ukazani Niemcy, jako ci, którzy sprokurowali tę sytuację. Scenarzysta nie wspomina o tym, w jakim czasie dzieje się akcja, co jest jej praprzyczyną i dlaczego biedni polscy chłopi najpierw pomagają ukrywającym się Żydom, a potem ich mordują.
Czy oznacza to, że „Ida” jest antypolska? Nie. I nie sądzę, by takie intencje przyświecały jej autorom. Ale nie mogą oni udawać, że nie rozumieją, iż tak przedstawiona historia może zachodniego widza utwierdzać w przekonaniu, że w czasie drugiej wojny światowej…Polacy mordowali Żydów. Nie mogą oburzać się, że niektórzy obawiają się, iż ten subtelny i wyrafinowany obraz bazuje na zbyt dużej wiedzy i wrażliwości widza, a większość potencjalnej zachodniej widowni nie ma wystarczającego zasobu informacji, by właściwie zinterpretować przedstawioną historię. Nie mogą oskarżać o złą wolę i głupotę osoby dostrzegające ten problem i chcące, przy zachowaniu wolności twórczej, przeciwdziałać utrwalaniu negatywnego stereotypu Polaka w opinii światowej.
Zwłaszcza, że „Ida” współfinansowana była ze środków publicznych. Wyłożył na jej produkcję pieniądze PISF i dlatego obywatele RP, czyli współmecenasi filmu, mają prawo do dbania o to, by za ich złotówki nie były produkowane obrazy stawiające ich nie tyle w złym, co w nieprawdziwym świetle.
Dlatego popieram pomysł, by projekcja „Idy” była we wszystkich kinach poprzedzana kilkoma, dosłownie kilkoma, zdaniami wyjaśnienia kontekstu historycznego. Nie trzeba pisać o tym, że jedna trzecia „Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata” jest Polakami i nie trzeba koniecznie wspominać o polskich ofiarach nazizmu. Wystarczyłoby wspomnieć o tym, że akcja sięga czasów, gdy Polska była pod niemiecką okupacją, a za pomoc Żydom groziła kara śmierci. Sądzę, że w niczym nie zmienia to wartości artystycznej filmu, a nawet można powiedzieć, że mniej wyrobionemu widzowi zachodniemu pozwoli lepiej zrozumieć dzieło. Na taki kompromis chyba mogliby się twórcy oraz szefowa PISF zgodzić. Na takie słowa bowiem zasługują Polacy. Zwłaszcza ci, którzy zginęli oddając życie za swych braci Żydów.
fot. materiały prasowe