Inaczej niż w poprzednich latach, PiS nie składa wniosku o odwołanie ministra Bartosza Arłukowicza. Tym razem największe ugrupowanie opozycyjne próbuje ustawić się w roli mediatora, wykorzystując do tego organy parlamentu. PiS chce pokazać, że jest konstruktywną opozycją, na tle konfliktu Arłukowicza z lekarzami. Minister zdrowia i szefowa rządu nie mają tu dobrego politycznego wyjścia.
W piątek 9 stycznia, na wniosek PiS odbędzie się nadzwyczajne posiedzenie Komisji Zdrowia, na które partia Kaczyńskiego zaprasza premier Ewę Kopacz oraz ministra Arłukowicza. – Otwieramy forum debaty – przekonywał szef klubu PiS Mariusz Błaszczak. Marcin Mastalerek dodał z kolei, iż PiS wyciąga rękę do rządu i tym samym uznaje, iż najlepszym miejscem do debaty będzie Sejm.
Brak wniosku o odwołanie Arłukowicza było jedynym zaskoczeniem, gdy idzie o przekaz PiS związany z trwającym już od przeszło tygodnia kryzysem zdrowotnym. Wielu spodziewało się wniosku o odwołanie skompromitowanego zdaniem opozycji ministra. Skończyło się na nawoływaniu o “wyjście z ukrycia” pani premier Kopacz.
Opozycja zdaje sobie sprawę z tego, że wnioski o odwołania ministrów nie przynoszą już większych politycznych profitów. Dodatkowo regulamin Sejmu mówi, iż jego rozpatrzenie następuje na najbliższym posiedzeniu przypadającym po upływie 7 dni od dnia jego zgłoszenia, ale nie później niż na następnym posiedzeniu. To następne posiedzenie zaplanowano dopiero na początek lutego. Wtedy kryzys związany ze służbą zdrowia może już wygasnąć. PiS chce teraz wyciągnąć z niego maksymalne korzyści polityczne.
Zaproszenie Bartosza Arłukowicza na debatę poświęconą służbie zdrowia nie jest pierwszym tego typu ruchem partii Kaczyńskiego w ostatnim roku. W kwietniu PiS – w imieniu prezesa Jarosława Kaczyńskiego – zaprosiło do wspólnego stołu premiera Donalda Tuska wraz z ministrem zdrowia. Szef rządu się nie zjawił, przybył natomiast Bartosz Arłukowicz. Rozmowa jednak się nie odbyła, ponieważ prezes Kaczyński – jak tylko zjawił się szef MZ – zażądał złożenia przez niego dymisji i opuścił salę. Przedtem wyraził jedynie żal z powodu nieobecności ówczesnego premiera. Kaczyński stwierdził, że Tusk – ignorując zaproszenie – zasłania się Arłukowiczem.
PiS podobny manewr zastosowało także w październiku ubiegłego roku, zapraszając Ewę Kopacz na posiedzenie klubu parlamentarnego. Jarosław Kaczyński chciał poruszyć kwestie społeczne, na czele z wysokością wieku emerytalnego, ale premier zastosowała unik, zasłaniając się dużą ilością obowiązków. Zapowiedziała, że pojawi się na następnym posiedzeniu klubu, już po wyborach samorządowych. Do spotkania oczywiście nie doszło.
Fot. Sejm