– Tak, był poruszany [temat listu z Białego Domu do prezydenta Nawrockiego], kwestia nie treści, a sposobu przesyłania listów przez ambasadę w Waszyngtonie i zgodziliśmy się wszyscy w tym gronie, łącznie z przedstawicielami Ministerstwa Spraw Zagranicznych, że sposób procedowania tej sprawy przez ambasadę w Waszyngtonie był daleki od perfekcji, mówiąc najdelikatniej – powiedział Marcin Przydacz na konferencji prasowej po spotkaniu z wiceszefem MSZ Marcinem Bosackim.

– Wydaje się po prostu bardziej profesjonalne, że najpierw list trafia do adresata, a później można komentować fakt jego istnienia. Pan kierownik Klich zdecydował, że będzie odwrotnie, że najpierw media będą dyskutowały, a później prezydent się dowie – kontynuował.