To było coś dla mnie zaskakującego, bo skoro to jest święto, święto demokracji, kiedy następuje ten bardzo ważny akt przekazania zwierzchnictwa nad siłami zbrojnymi panu prezydentowi, wydawało mi się, że nawet sympatycy pana prezydenta powinni to uszanować – stwierdziła Małgorzata Kidawa-Błońska w programie „Pytanie dnia” w TVP INFO, pytana o zachowanie widowni na Placu Piłsudskiego, która zagłuszała przemówienie szefa MON – Władysława Kosiniaka-Kamysza.

Pamiętam, nie wiem w którym to było roku, jak kiedyś tłum atakował marszałka Borusewicza, ale wtedy Lech Kaczyński miał odwagę i w swoim wystąpieniu uciszył te osoby. Powiedział, że tak nie należy się zachowywać. Tutaj pan prezydent miał szansę w swojej wypowiedzi powiedzieć: „Słuchajcie, to jest ważny dzień. Mówimy o bezpieczeństwie naszego kraju. Proszę, uszanujmy ministra Obrony Narodowej, wicepremiera, bo mówimy o tych samych, najważniejszych sprawach” – mówiła dalej.

Ja myślę, że to byłby taki dobry sygnał, że szukamy porozumienia, pojednania i że w ten dzień potrafimy szanować się nawzajem. Tego szacunku bardzo brakuje – podsumowała Kidawa-Błońska.