300 metrów od klubu przy ambasadzie amerykańskiej była taka willa, o której wszyscy wiedzieliśmy, że tam są ci Arabowie. Tam wtedy się kręcił [Osama] Bin Laden, który byłby w siódmym niebie, gdyby ktoś z nim chciał zrobić wywiad, ale oni byli tak marginalni, bo my wszyscy wiedzieliśmy, że on jeździ do Afganistanu, przekracza granicę o kilka kilometrów i tam zgrywa bohatera na parę dni i wraca. To po prostu nie było poważne, więc nie zrobiłem z nim wywiadu, a mogłem – stwierdził Radosław Sikorski na Kanale Zero.