– Jeśli ktoś ma podwyżkę w maju […] mogło być tak, bo wcześniej mieliśmy dwie ceny energii: cena limitowana, niewiele powyżej 400 zł i cena maksymalna 693. Jak ktoś, i to obowiązywało od wielu lat, jeśli ktoś wyczerpał limit na niższą cenę, wchodził na wyższą cenę 693 zł i to faktycznie była ogromna podwyżka, w maju, w czerwcu ludzie wchodzili w ten pułap. My obniżamy cenę maksymalną, jeśli ktoś faktycznie miał cenę 693 w ostatnich rozliczeniach, będzie miał rachunek niższy, bo cena maksymalna w tej chwili będzie wynosić 500 zł za megawatogodzinę – powiedziała Paulina Hennig-Kloska w Radiu Zet.

– System rozliczania był tak skomplikowany, my go znacznie uprościliśmy i tak, mogą być tacy ludzie, którym rachunki spadną za lipiec, sierpień, wrzesień, jeśli będą bazowali na rzeczywistym rozliczeniu – kontynuowała.