– W jednym z wywiadów wspomniałem o spotkaniu, które zostało w mojej pamięci jako wtedy młodego parlamentarzysty […]. Spotkanie, które odbyło się w willi premiera Morawieckiego przy ulicy Parkowej. O tym spotkaniu dowiedziałem się, myślę, około 30 minut przed samym spotkaniem od Jarosława Gowina, który poprosił mnie, żebym wziął udział w tym spotkaniu. Po drugiej stronie ze strony PiS w tym spotkaniu brali udział Jarosław Kaczyński, Mariusz Kamiński, Jacek Sasin, Tomasz Zdzikot, jako osoba, rozumiem, odpowiedzialna za przeprowadzenie wyborów jako prezes Poczty Polskiej – powiedział Michał Wypij w trakcie posiedzenia sejmowej komisji śledczej ds. wyborów kopertowych.
– Największe wrażenie na tej dyskusji, która miała zdecydowanie napięty charakter, ale trzymała się w ramach kulturalnej, twardej rozmowy osób które – wtedy wierzyłem – myślą tylko i wyłącznie o interesie Polski, było zachowanie Mariusza Kamińskiego, ówczesnego ministra spraw wewnętrznych […], który – przyznam się szczerze – nie wiem dlaczego w pewnym momencie wpadł w furię. Lekko wstając, aż wyskoczył, zaczął mówić, że nasze zachowanie, nasze działania nadają się do więzienia, powinniśmy zostać zniszczeni, że nasza działalność jest działalnością antypaństwową i że za nią odpowiemy – mówił dalej.
– Przyznam się szczerze, zszokowało mnie to. Nie tego się spodziewałem po polityku tak doświadczonym, człowieku poważnym, zwłaszcza, że podnosiliśmy kwestie tylko i wyłącznie natury techniczno-prawnej. Nie było żadnych kwestii natury politycznej – zaznaczył.
– To, co zostało w mojej pamięci, to także zachowanie na te słowa Jarosława Kaczyńskiego, który w pewnym momencie gestem uspokajał, wydaje mi się, że sam był zaskoczony tym wybuchem pewnej agresji. Jeżeli ktoś w sposób agresywny w ten sposób ocenia nasze zachowania, to wydaje mi się, że próbuje w sposób zdecydowany na nie wpłynąć. […] Osobiście, tak wtedy, jak i teraz, odbieram to jako formę zastraszenia nas do tego, żebyśmy jednak zmienili nasze zdanie – stwierdził.