W sytuacji takiej, jak dzisiaj, dobrze już wychodzimy z kryzysu pandemicznego, często ludzie zapominają, jaki był początek. Ale sądzę, że Polacy mają dobrą pamięć i świetnie wszyscy pamiętają, jaka sytuacja była w marcu i na początku kwietnia. Otóż wszyscy wtedy bardzo obawiali się skutków pandemii we wszystkich możliwych wymiarach życia. I zbliżały się konstytucyjne wybory na urząd prezydenta RP. I w związku z tym, że podobnie jak Bawaria, Korea Południowa, postanowiliśmy zrobić wybory korespondencyjne. Owszem, była podstawa prawna i z tej podstawy prawnej skorzystaliśmy i poprosiliśmy o przygotowywanie się od strony operacyjnej do przygotowania tych wyborów, do przeprowadzenia tych wyborów. Gdyby pakiety nie zostały wydrukowane, a Senat skończyłby przypadkiem ze swoją tradycyjną strategią zamrażania wszystkiego, wszystkich dobrych ustaw, mrożenia, przeciągania, przez co wiele rzeczy musiało wejść później w życie, a w tym przypadku nie mogliśmy w ogóle przeprowadzić od strony operacyjnej wyborów korespondencyjnych, ponieważ Senat dokładnie przetrzymał 30 dni, maksymalny możliwy termin, który przysługuje Senatowi. W związku z tym Senat ponosi tutaj tę odpowiedzialność, o którą niektórzy dopytują, aczkolwiek uważam akurat, że ani Senat ani ci wszyscy, którzy próbowali przygotowywać w odpowiedzialności jakieś rzeczywistej, nie powinni ponosić, bo w procesie demokratycznym, w normalnym państwie, tak się dzieje niekiedy, że różne procesy ulegają, w tym przypadku różnego rodzaju demokratyczne przesunięcia. My zostaliśmy zmuszeni poprzez zamrożenie projektu przez Senat do takiego demokratycznego przesunięcia – stwierdził premier Mateusz Morawiecki na briefingu prasowym w Łodzi.