– Mógłbym oczywiście się obrazić i powiedzieć, że nie głosuję i to przeszłaby ustawa, która nie gwarantowałaby Polakom możliwości powszechnego głosowania korespondencyjnego, które nadal rekomenduję. Te poprawki, które zgłosiłem, umożliwiają czas 5 dni roboczych, żeby po prostu pójść zarejestrować czy zadzwonić czy wysłać maila, czyli dają realną możliwość dużej grupie osób, że ci, co chcą, zarejestrują się i zagłosują zgodnie z moimi rekomendacjami. Po drugie, jeżeli będzie sytuacja epidemiczna trudna, to wtedy rozporządzenie moje mówi, że tylko wybory korespondencyjne w danym regionie są możliwe. Czyli jest ta ewentualność, że jeżeli okaże się, że w momencie, gdy będą wybory, sytuacja będzie trudna, no to będziemy głosowali korespondencyjnie. Jak się okaże, że będziemy wszyscy się cieszyli i sytuacja w danym województwie np. będzie taka, że nie ma ani jednego chorego, no to wtedy tutaj sytuacja jest zupełnie inna, niż była przed dwoma czy trzema tygodniami. Więc tutaj jest ta możliwość, że minister zdrowia, jeśli sytuacja epidemiczna jest trudna, po prostu zarządza wybory korespondencyjne na danym terenie i trzecia rzecz na której mi zależało, to odpowiednia ilość urn w standardzie europejskim, to znaczy na 750 osób, które głosuje korespondencyjnie, musi być jedna ta skrzynka czy urna, bo to daje szanse, żeby ci, co głosują korespondencyjnie, obawiają się i nie chcą podejmować ryzyka, mogą nie stykać się z innymi. To mniej więcej taki standard, jaki mieliśmy w krajach Europy Zachodniej przy głosowaniu korespondencyjnym. Przy założeniu tych trzech poprawek, elementów, rekomendując te wybory korespondencyjne, uważam że to lepsze wyjście niż gdybym obraził się i powiedział, że no to ustawa jest jaka jest, dziękuję państwu. No nie, jakby działam na rzecz bezpieczeństwa publicznego i taką możliwość bezpiecznych, korespondencyjnych wyborów zapewniłem również w tej ustawie – stwierdził Łukasz Szumowski na briefingu prasowym.