Aż dziwne, że przez 30 lat III RP, żaden z polskich przywódców wygłaszających przed Sejmem orędzie, czy expose nie wpadł na to, żeby zejść na salę i podać ręce posłankom i posłom od lewa do prawa. Gest Andrzeja Dudy wejdzie do kanonu i być może prezydent ustanowił nowy, dobry parlamentarny obyczaj. Zwłaszcza pamiętającym Lecha Wałęsę w 1995 r. “podającego nogę” Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, musiało się zapalić światełko, gdy prezydent w porę się zreflektował i jedynego byłego prezydenta biorącego w inauguracji IX kadencji Sejmu nawet dość gorliwie zauważył.
„Miejmy ufność w duchowe i materialne siły narodu”. Te słowa z expose pierwszego niekomunistycznego premiera, Andrzej Duda wybrał do swojego przesłania. Liberalni komentatorzy będą się może obruszać, że Andrzej Duda cytował Tadeusza Mazowieckiego, człowieka, wobec którego prezydencki obóz pozostawał wiele lat w kontrze. Ale po pierwsze, trudno nie odnotować, że to premier Mazowiecki był – obok Jana Pawła II i prezydenta Lecha Kaczyńskiego jedynym symbolem najnowszej historii, do którego prezydent się odwołał. Po drugie, na gest odniesienia się do osoby spoza własnej strefy politycznego komfortu nie było stać polityków obozu przeciwnego. Komorowski nie przywoływał Kaczyńskiego, Tusk Olszewskiego, Pawlak Suchockiej. W zasadzie, tylko Aleksander Kwaśniewski w swoim pierwszym parlamentarnym wystąpieniu po wygranych przez SLD wyborach w 1993 r., gdy przepraszał za zbrodnie komunistów, odniósł się do Jacka Kuronia. Także w tym sensie, wystąpienie prezydenta Dudy było wniesieniem na Wiejską nowego politycznego stylu.
Przy okazji wystąpienia prezydenta odpadł też jeden mit, że Andrzej Duda boi się ustawić w kontrze do narodowej prawicy. Prezydent odwołał się do definicji Polaka, jako tego, który Polskę nosi w sercu, bez względu na pochodzenie. Mówił o cmentarzach wojennych, na których leżą obok siebie polegli za Polskę wyznawcy wielu religii (w tym Muzułmanie). W końcu też, prezydent wypowiedział wprost słowa: “Są dziś bardzo różne religie. Do Polski wróciła religia mojżeszowa”. W dobie antysemickich wykwitów zalewających internetowe fora, czy pobrzmiewających – coraz ciszej, ale jednak – w tle Marszu niepodległości, prezydent zachował się tak odważnie i bezkompromisowo jak tylko można byłoby od głowy wspólnego polskiego państwa oczekiwać.
W końcu i aspekt wyborczy. Prezydent wygłosił, w sytuacji wyjątkowo tremującej, mając przed sobą elitę polityczną państwa, w tym największych politycznych rywali kolejnego roku wyborczego, długie i skomplikowane wystąpienie “z głowy”. Bez kartki i coraz popularniejszego w polskiej polityce telepromptera. Trudno po którymś z siedzących na sali przyszłych jego wyborczych konkurentów byłoby dziś oczekiwać choćby zbliżonej sprawności.
I ostatnia rzecz. Wybór Antoniego Macierewicza na marszałka seniora. Wyznawcy spiskowych teorii będą mieli twardy orzech do zgryzienia, czy nie o to właśnie chodziło, by kontrast pomiędzy dwoma najważniejszymi dziś wystąpieniami był aż tak jednoznaczny.