Symboliczny moment z sobotniej manifestacji opozycji – zaczyna się przedstawianie liderów, ludzie pod sceną krzyczą „Ewa, Ewa!”. Była premier stoi wśród tłumu, przed podwyższeniem. Prowadzący imprezę pod wpływem okrzyków zaprasza ją na scenę, ale wejście jest z tyłu, więc ludzie podnoszą Kopacz i pomagają jej wskoczyć na podwyższenie. To ulotny moment, uwieczniony na zdjęciu, które krąży na Facebooku, ale takie chwile się liczą w polityce.
Reporter TVN24 – Cyprian Jopek publikuje na Twitterze zdjęcie jednego z transparentów: „Ewa weź stery, przywróć porządek do cholery”.
„Sektor” PO przed #Marsz7maja#KOD ciekawe co na to G.Schetyna? 😉 pic.twitter.com/Hp7KyxTpBy
— Cyprian Jopek (@CyprianJopek) May 7, 2016
To oczywiście tylko epizody na marginesie wielkiej manifestacji opozycji, ale nie ma polityka, który nie chciałby być ich bohaterem. Także przez barierki, w wałęsowskim stylu, musiał przeskakiwać, niezaproszony na scenę Bogdan Borusewicz. Także to zostało uwiecznione na zdjęciu krążącym na Facebooku.
– Jedyny lider, który podczas marszu nie podzielił siĘ rolą, to lider PO, nawet Petru oddał głos Gasiuk-Pihowicz – mówi nam znany poseł PO. Inny rozmówca z PO zwraca uwagę: – Chodziłem w naszym sektorze podczas wystąpień, nasi ludzie mocno narzekali na skład PO z pierwszego szeregu. Małgosia Kidawa nawet nie została powitana.
Żaden pierwszoplanowy polityk dawno nie został tak bezwzględnie potraktowany przez własne środowisko polityczne jak Ewa Kopacz. Tuż po przegranych, ale i tak z wyższym niż spodziewany wynikiem, odchodząca premier przegrywa wybory na szefa klubu PO z politykiem drugiego szeregu i usuwa się w cień. Platforma pogrąża się w wewnętrznej rywalizacji i stopniowo traci sondażową pozycję lidera opozycji. Od tamtej pory jej średnie poparcie czasem tylko dzieli mniej niż 10 punktów od wyniku wyborczego. Dziś o 24% Platforma może pomarzyć.
Platforma ma coraz większego kaca z tym jak potraktowała Kopacz, liderkę, której determinacja i pracowitość w kampanii przewyższała nawet to, co w momentach koncentracji dawał z siebie Donald Tusk.
Po 8 latach rządzenia to Kopacz zebrała największe ciosy, ale i zwykłe szyderstwa mediów. Każde jej przejęzyczenie było tematem przez dwa dni. Mimo, że była przez media traktowana wyjątkowo brutalnie, nigdy nie użalała się publicznie, ani prywatnie – jak mówią jej współpracownicy – nad publikacjami. – Czasem tylko rzucała: „ten to mnie chyba nie lubi” – wspomina bliski jej polityk PO. To jaskrawy kontrast z oskarżającym media obecnym liderem PO, który posunął się do tego, że w Kropce nad I udzielał publicznych połajanek autorce Gazety Wyborczej, a w prywatnych rozmowach ma się dzielić się opiniami, że jest ofiarą zorganizowanego, medialnego spisku.
Rosnący sentyment Platformy do Kopacz widać na sejmowych korytarzach i na posiedzeniach klubu PO, gdzie ostatnio miało dojść do sytuacji, że kolejni posłowie publicznie jej dziękowali, że wbrew regionalnym baronom umieściła ich na listach wyborczych.
Kopacz coraz częściej manifestuje odmienne od obecnego kierownictwa zdanie na temat strategii politycznej. Zdystansowała się w RDC i Faktach po Faktach od rzuconego przez Schetynę kuriozalnego pomysłu ponownego referendum unijnego, wyśmianego przez Monikę Olejnik. W komentarzu dla GW skrytykowała pozostanie PO poza koalicją tworzoną przez Mateusza Kijowskiego i KOD. Wypowiada się bardziej krytycznie wobec Kościoła, czego nie robi, raczej naiwnie szukające porozumienia z hierarchami nowe kierownictwo Platformy.
Była premier nie zamierza dać się w partii zmarginalizować. Jedni mówią, że o jej większą obecność miał ją prosić Donald Tusk, inni, że po prostu jest waleczna i nie będzie oddawać pola.
Dziś w Platformie rezerwą strategiczną jest Ewa Kopacz. Politycy PO, z którymi rozmawialiśmy, zgodnie mówią, że z czasem jej znaczenie będzie jeszcze bardziej rosnąć.