Nie zazdroszczę Agacie Kornhauser-Dudzie, i nie zazdroszczę żadnej pierwszej damie. Nie sprawuje żadnego urzędu, a musi wypełniać obowiązki. Przez 5 lat za swoją pracę nie dostanie wynagrodzenia. Nie została wybrana na żadne stanowisko, a wszyscy czegoś od niej wymagają i oczekują, że się pojawi, wypowie, odniesie, zadziała.
Obywatele mają prawo zwracać się do pierwszej damy, by wypowiedziała się w jakiejś sprawie, ale i ona ma prawo odpowiedzieć lub odmówić odniesienia się do jakiejś kwestii. Odbieranie tych praw którejkolwiek ze stron w imię ochrony prywatności pierwszej damy jest politycznym spinem wątpliwej jakości. Naprawdę trudno obronić tezę, że Agata Duda jest dziś tylko żoną prezydenta. Jest osobą publiczną, nawet jeśli sama tego nie chce. Nie wiem, jak jest naprawdę, ale zdecydowanie wygląda na to, że rola pierwszej damy Agacie Dudzie po prostu nie leży. Co więcej – pani Agata ma święte prawo tak się czuć – nigdy nigdzie nie kandydowała, nie wybrała sobie żadnej publicznej roli. Ale niestety dla niej, nie da rady być żoną prezydenta i pozostawać prywatną osobą.
Sugerowanie, że pierwsza dama jest tylko żoną i prywatną osobą, jest bowiem i nieuczciwe, i cyniczne. Pamiętam tę narrację wyborczą (uprawianą przez wiele osób obecnie broniących Agatę Dudę), że jest ona/będzie zaletą, wartością dodaną, że wreszcie pokaże ona, jak należy wypełniać obowiązki pierwszej damy. Największą wadą i jednocześnie największą zaletą bycia pierwszą damą jest fakt, że właściwie można zakres tej pozycji kształtować dowolnie – to, jaką rolę będzie pełnić pierwsza dama, zależy od niej samej – od jej ambicji, charakteru, osobowości, osobistych preferencji. Każda z dotychczasowych polskich dam pełniła to stanowisko w inny sposób. Nawet w krajach, w których rola pierwszej damy jest mocniej zakotwiczona w tradycji politycznej, widać, że da się kształtować swój wizerunek i zakres obowiązków dość szeroko. Zupełnie inaczej swoją rolę widziały trzy ostatnie amerykańskie pierwsze damy (chyba nikt nie ma wątpliwości, jak różne role pełniły Hillary Clinton, Laura Bush czy aktualna pierwsza dama Michelle Obama).
Poza tym – pokażcie mi prywatną osobę, w imieniu której wypowiada się rzecznik prezydenta.
Pierwsza dama to nie lalka, którą wyciąga się na chwilę z szafy, i odkłada się na miejsce, by nikomu nie przeszkadzała. Nie warto sprowadzać roli pierwszej damy do osoby towarzyszącej prezydentowi. Jeśli Agata Duda sama wybrała miejsce w cieniu męża, jeśli chce pozostać jak najbardziej niewidoczna na scenie politycznej, jeśli nie chce działać aktywnie(j), niech tak będzie, to jej prerogatywa. Nie musi wypowiadać się w każdej sprawie, odnosić się do żadnego politycznego wydarzenia, nie musi przyjmować każdego zaproszenia, pojawiać się na każdej imprezie, na którą zostanie zaproszona.
Unikanie wypowiadania się oznacza jednak, że komentarze będą dotyczyć tego, co najbardziej widoczne. Czyli tego, jak pierwsza dama wyglądała na uroczystej kolacji towarzysząc mężowi lub jaką sukienkę miała na sobie i jak dobrze/źle w niej wyglądała. A szczerze wątpię, by taki wizerunek odpowiadał samej pani Agacie. Co więcej – tworzy się w ten sposób puste miejsce (dosłownie i w przenośni), które tak czy owak zostanie wypełnione – i jak pokazał to ostatni tydzień, będą to raczej plotki, insynuacje i pytania, na które Kancelaria Prezydenta nie umie znaleźć dobrych odpowiedzi. Bo dwie odrobinę się wykluczające narracje (pierwsza dama była przeziębiona i musiała się opiekować ciężko chorym ojcem) przypominają raczej wykręty typu „pies zjadł mi pracę domową“, a zabieg z prezydentem wypowiadającym się o swojej miłości do żony zadziała tylko raz. Trudno mi powstrzymać się przed wątpliwościami, czy ktoś w Kancelarii Prezydenta w ogóle ma jakiś pomysł na wizerunek pierwszej damy, bo na razie wszystko wskazuje na to, że niewidoczna pierwsza dama to zabieg celowy (na przykład w zakładce „Pierwsza Dama” na stronie prezydent.pl brakuje jej oficjalnego zdjęcia).
Nie każda krytyka to atak. Nie każde pytanie o rolę pierwszej damy to krytyka. A pytania, jak Agata Kornhauser-Duda widzi swoją rolę pierwszej damy, są jak najbardziej zasadne (o wiele bardziej niż pytania, jakich marek nosi ona ubrania), i to pierwsza dama powinna udzielić na te pytania odpowiedzi, nie prezydent ani tym bardziej jego rzecznik.
fot. Andrzej Hrechorowicz (prezydent.pl)