Zgromadzenie Narodowe uczci dziś w Poznaniu 1050. rocznicę Chrztu Polski. To wydarzenie o charakterze zarówno religijnym, jak i państwowym. Wymiar religijny jest oczywiście bardzo istotny, bo niewątpliwie chrześcijańskie korzenie naszej państwowości i przynależność do Kościoła miały dla dziejów naszego narodu kluczowe znaczenie. W tej kwestii jednak wypowiadają się – i słusznie – duszpasterze. My, politycy mamy prawo spojrzeć na Chrzest Polski przede wszystkim w wymiarze państwowym.
Szczególnie dziś bowiem ten państwowy wymiar aktu, którego dokonał książę Mieszko, nasz pierwszy historyczny władca, nabiera szczególnego znaczenia. Nie jesteśmy w stanie opisać, ani tym bardziej ocenić duchowych przesłanek, którymi kierował się Mieszko. Pozostaje nam wierzyć, że osobiście dokonał on tego wyboru na skutek szczerego przyjęcia do serca nauk Chrystusa.
Niewątpliwie jednak za tą wiekopomną decyzją stała kalkulacja polityczna, za którą do dziś powinniśmy być władcy Polan wdzięczni. Mieszko I bowiem wprowadził Polskę do wspólnoty Zachodu i związał nasze dzieje i naszą tożsamość z tym właśnie kręgiem cywilizacyjnym. W ówczesnych czasach Zachód utożsamiany był z Chrześcijaństwem, choć dla prawdy historycznej godzi się wspomnieć, że w roku 966 do wielkiej schizmy, która podzieliła Kościół na wschodni i zachodni, pozostawało jeszcze blisko 100 lat.
To, wbrew pozorom, nie była decyzja łatwa. Musiała zostać podjęta wbrew wielowiekowej pogańskiej tradycji, szła w poprzek przyzwyczajeniom i zwyczajom naszych przodków. Jak wiemy z historii opór przeciw niej był wielki, a pogańskie tradycje jeszcze wiele lat później nie tylko nie dawały się wykorzenić, ale nawet prowadziły do licznych buntów, które znajdowały oparcie w masach. Przyjęliśmy chrześcijaństwo z Czech, ale przecież pierwsi misjonarz, księża i święci przyjeżdżali do nas z całego Zachodu: z Niemiec, Francji, Włoch. Stamtąd też przychodziły do nas zdobycze cywilizacji – nie tylko duchowej, ale i materialnej.
Jeśli dziś z dumą świętujemy tę tak odległą datę, to także dlatego, że od samego początku, na miarę swych możliwości Polska i Polacy – stosując dzisiejsze pojęcia – starali się odgrywać w dziejach Europy znaczącą rolę. Wchodziliśmy do Europy bez kompleksów. Braliśmy z Europy, ale i dawaliśmy zachodowi kontynentu wiele od siebie. Militarnie, kulturowo i gospodarczo.
Bardzo symbolicznym dowodem naszej długiej i godnej obecności w Europie, jest datowany na przełom XIV i XV wieku fresk „pochód narodów Europy do Krzyża”. Na nim wsród trzynastu nacji kontynentu jest i Polska. Fresk znajduje się w Kościele Św. Piotra w dzisiejszej stolicy Europy Strasburgu.
Mówiąc o 1050 leciu naszego chrześcijaństwa nie wolno od tego abstrahować. Ta długa nasza obecność w świecie zachodnim, ma i teraz ogromne znaczenie. Przez setki lat zmieniała się Europa, zmieniała się Polska. Zmieniało się – co tu dużo mówić – i same chrześcijaństwo, a zwłaszcza sposób jego przeżywania. Niezmiennie jednak to nasz kontynent dawał światu wzorce do których odwoływano się i poza nim, przez setki lat, choć zdarzało się wiele rzeczy złych. Europa jako pojecie była symbolem pozytywnym, inspirującym podziwianym. W czasach dla naszej Ojczyzny najgorszych Europa była nadzieja i punktem odniesienia. Gdy po latach niewoli odzyskaliśmy suwerenność, przytłaczająca większość z nas mówiła „wracamy do Europy”.
Wróciliśmy i słusznie jesteśmy z tego dumni. Wypełniliśmy testament Mieszka I.
Fot. Wikipedia/KPRM