Celem operacji powołania dwóch nowych województw jest zmiana układu sił w sejmikach, a ostatecznie zniszczenie PO najpierw na poziomie lokalnym, a następnie centralnym.
Pomysł stworzenia dwóch nowych województw ma, w krótszej perspektywie, przestraszyć PSL i zmusić je do przejścia do koalicji lokalnych z PiS. Idea bowiem stworzenia województwa środkowopomorskiego i warszawskiego mogłaby się skończyć nowymi wyborami w co najmniej sześciu województwach (dwóch nowo powołanych oraz w obecnych: mazowieckim, zachodniopomorskim, pomorskim oraz wielkopolskim), a może nawet nowymi wyborami samorządowymi na terenie całego kraju. To perspektywa zatrważająca dla PSL, które w ostatniej elekcji odniosło niespotykany sukces. W nowym rozdaniu na pewno już by go nie powtórzyło, więc z pewnością będzie skłonne, przy takim straszaku, bardziej przychylnie patrzeć na próbę jego przewerbowania przez lokalne PiS-y. Dla partii, która przyzwyczaiła swoich wyborców do tego, że rządzi i załatwia ich interesy, perspektywa utraty władzy zarówno na poziomie centralnym ( co dokonało się 25 października), jak i na poziomie lokalnym (co mogłoby się dokonać przy okazji nowych wyborów), byłaby mało atrakcyjna.
Dlatego można oczekiwać, że groźba PiS zadziała na ludowców i, chcąc uniknąć nowej elekcji w sześciu, a może nawet we wszystkich, województwach, będą oni przechodzić w większości sejmików do koalicji z PiS. To właśnie jest celem krótkoterminowym Jarosława Kaczyńskiego – skutecznie zaszantażować PSL nowymi wyborami lub sekowaniem przez rząd niepokornych województw, które nie byłyby chciały współpracować z rządem PiS. I przejąć w ten sposób władzę na poziomie sejmików.
Ale jest też cel długofalowy – całkowite zniszczenie PO. Bez znaczenia zresztą, czy dokona się to w formule nowej elekcji we wszystkich województwach, czy też „zdradą” PSL na poziomie sejmików. Tak czy inaczej efekt będzie ten sam – odsunięcie PO od władzy na szczeblu wojewódzkim. To zaś oznacza jedno – dezercję tysięcy działaczy tej partii i ich przejście na stronę nowych władców. Platforma, która w ostatnich latach funkcjonowała już tylko jako partia władzy, w momencie, w którym tej władzy pozbawiona byłaby nie tylko w parlamencie i rządzie, ale także na poziomie lokalnym, straci rację bytu. Przestanie być komukolwiek potrzebna. Zacznie się masowy odpływ od tej formacji – najpierw działaczy, a potem wyborców. w ten sposób PO przestałaby praktycznie istnieć, a hegemonem na polskiej scenie politycznej pozostałoby PiS.
O to więc idzie cała gra – w pierwszym rzędzie o zastraszenie ludowców i skłonienie ich do przejścia na stronę zwycięzców. Ale w drugim, i ważniejszym, rzędzie chodzi o całkowite pokonanie Platformy Obywatelskiej i długookresową dominację Prawa i Sprawiedliwości.
fot. wyborynamapie.pl