Konfrontacja z rządem we wtorek w Białymstoku, efektowna prezentacja „jedynek” w środę, restart „terenowej” kampanii, przedstawienie hasła wyborczego w przyszły weekend, duży kongres za kilka tygodni, nowy podmiot współtworzący koalicję i wspólna konferencja prasowa Janusza Palikota oraz Leszka Millera w poniedziałek – to główne elementy wrześniowej ofensywy Zjednoczonej Lewicy. Niedzielna konwencja ma być jedynie preludium do zmasowanych działań kampanijnych ZL.
Jak mówi 300POLITYCE jeden z liderów porozumienia, przyszłotygodniowa aktywność lewicy ma rozpocząć się od wejścia w zwarcie z rządem. Rano we wtorek – kiedy ministrowie i premier będą przebywać na Podlasiu – liderzy ZL ruszą kampanijnymi busami z Warszawy, by w zderzeniu „face to face” skonfrontować zapowiedzi Platformy z sobotniej konwencji z niezrealizowanymi obietnicami partii rządzącej z ostatnich 8 lat. Podobny pomysł zaprezentował w sobotę Ryszard Petru – który jako pierwszy zebrał i przedstawił najważniejsze, niespełnione zapowiedzi PO, podważając tym samym wiarygodność gospodarczych obietnic premier Kopacz – ale to ZL poprzez swoich liderów decyduje się w bezpośrednim zwarciu uderzyć w Platformę.
To pomysł Zjednoczonej Lewicy na dalszą część kampanii po konwencji w Forcie Sokolnickiego, która – mimo przebicia się w wieczornych serwisach – nie okazała się zapowiadanym przełomem. Brakowało jej rozmachu i przekazu na miarę konwencji PiS i PO. Przyznawali to sami działacze ZL, z którymi rozmawaliśmy w niedzielę.
W Forcie Sokolnickiego zabrakło emocji, jednego zdania, momentu na konwencji, który stałby się „tematem”. Zabrakło spektakularnego i świeżego przekazu, jak na konwencji PO; nie postawiono na spersonalizowany „message” któregoś z liderów, który mógłby przykuć uwagę nie tylko opinii publicznej, ale przynajmniej mediów i komentatorów politycznych.
Wobec mocno spersonalizowanej kampanii prowadzonej przez dwa największe ugrupowania, Zjednoczona Lewica – próbując wybić się ponad partyjne schematy stawiając na kolektyw – ginie de facto w medialnym przekazie.
Koalicja mogłaby postawić na jedno proste, ale efektowne rozwiązanie. Takim byłoby na przykład oficjalne przedstawienie Barbary Nowackiej jako kandydata ZL na premiera, o czym coraz częściej mówi się wśród liderów – i nie tylko – środowisk lewicowych. Dziś rozwiązanie to wydaje się być w realistycznej perspektywie abstrakcyjne, ale w politycznym cyklu medialnym do końca kampanii mogłoby zestawić lewicę w jednym szeregu z głównymi graczami. Gra w kampanii na Nowacką i zestawienie jej z Kopacz i Szydło – to z pewnością nadałoby działaniom ZL nowej dynamiki.
Być może z weekendowego poczucia niedosytu lewica wyciągnie wnioski podczas kolejnej, dużo większej konwencji, która odbędzie się za kilka tygodni. To może być ostatni moment na wybicie się ZL ponad sondażową przeciętność.