Zaledwie wczoraj rano szefowa brytyjskiego rządu miała małą, ale stabilną większość w Izbie Gmin zdobytą jeszcze przez jej poprzednika Davida Camerona w 2015 roku. Tamten wynik dał Konserwatystom pierwszą od 18 lat samodzielną większość w parlamencie. Po wczorajszych wyborach, niewymuszonych a zwołanych na własne życzenie przez Theresę May, Torysi znowu stracili tę większość.

Ostateczne wyniki wyborów (poza jednym okręgiem) dają Partii Konserwatywnej 318 mandatów (-12 w porównaniu z poprzednią kadencją); Labour zyskało 29 posłów i będzie ich miało 261. Szkoccy nacjonaliści z SNP mieli relatywnie trudną noc, stracili aż 21 posłów i w Westminsterze zajmą tylko 35 foteli. Niewiele zyskali Liberalni Demokraci którzy wygrali w 12 okręgach. Co najważniejsze w tej sytuacji, 10 posłów do Westminsteru wyśle Demokratyczna Partia Unionistyczna (DUP) z Irlandii Północnej i to z ich poparciem Theresa May tworzyć będzie rząd mniejszościowy.

Jeden okręg, w którym wciąż trwa liczenie głosów to bogata dzielnica Londynu – Kensington. Jest w tych wyborach jednym z symbolicznych miejsc pokazujących skalę porażki Torysów i imponujących wyborczych osiągnięć Labour. Od 1974 okręg ten zawsze trafiał do kandydata Konserwatystów, a wcześniej istniejący okręg Kensington South – od 1885 roku. W tegorocznych wyborach różnica między głównymi partiami wynosi tu poniżej 300 głosów i istnieje realna szansa, że Partia Pracy odbierze Torysom ten okręg.

Początkowo Theresa May starała się opanować niewątpliwy kryzys jej przywództwa w Partii Konserwatywnej występując z pozycji siły. Po tradycyjnej audiencji u królowej, która oficjalnie zezwoliła May utworzyć rząd, szefowa Torysów stwierdziła, że uczyni to “by zapewnić stabilność”. Przecieki zapowiadały duże zmiany w jej rządzie jeszcze dzisiaj. Jednak głosy wewnątrz partii sugerowały, że spora część nowowybranych posłów jest “wściekła” na premier May za zarządzenie wyborów i fatalnie przeprowadzoną kampanię.

Popołudniu May w nagraniu telewizyjnym przeprosiła partyjnych kolegów, którzy stracili miejsca w parlamencie. Downing Street poinformowało też dziennikarzy, że May ponownie powołała tych samych polityków na najważniejsze stanowiska w rządzie. Boris Johnson ponownie został szefem MSZ, podobnie jak Amber Rudd szefową MSW, Michael Fallon ministrem obrony, Philip Hammond – ministrem skarbu i finansów a David Davis – ministrem ds. wyjścia z UE.

Theresa May przekonywała, że zwołuje przedterminowe wybory by uzyskać społeczny mandat i poparcie by wzmocnić swoją pozycję w negocjacjach w sprawie Brexitu. W obecnej sytuacji trudno będzie jej kierować rządem i prowadzić negocjacje bez silnej parlamentarnej większości. Już samo poparcie posłów północnoirlandzkiej DUP jest wizerunkowo problematyczne dla May – partia uchodzi bowiem za ultrakonserwatywną i populistyczną formację, przeciwną m.in. aborcji i małżeństwom jednopłciowym.

Choć May udało się utrzymać na stanowisku, to wiele komentarzy po wczorajszych wyborach wskazuje, że rząd mniejszościowy pod jej przywództwem może być rozwiązaniem krótkoterminowym, a spora część Konserwatywnych posłów już zastanawia się nad potencjalnymi następcami na stanowisku szefa partii i premiera.