TYGODNIK POLITYKA 

— JACEK ŻAKOWSKI O MAGDALENIE OGÓREK: „Magdalena Ogórek jest Stanem Tymińskim XXI w. Ale mu nie dorówna”.

— DALEJ ŻAKOWSKI O OGÓREK: “O przypadku Magdaleny Ogórek klasyk by powiedział, że „wszystko się zgadza, oprócz kasy”. Oczywiście w przenośni. Jak w żarcie o rybaku, który złotą rybkę poprosił, by uczyniła go młodym, pięknym i bogatym, a chwilę później obudził go głos kamerdynera: „Arcyksiążę, proszę wstawać. Jedziemy do Sarajewa!”. Nie wiemy, czy w tym przypadku Sarajewo to będzie 2 czy 8 proc. głosów w wyborach prezydenckich. Ale jak na kandydaturę mocno jednocyfrową dr Ogórek emocjonuje Polaków niebywale. Polki też. Może trochę zaraża nas Leszek Miller, który gra rozpieranego dumą „choćby nie wiem co”. Zupełnie jakby przedstawiał światu swoją nową synową”.

— LIDERZY SLD ORGANIZUJĄ SOBIE COŚ NA BOKU- pisze dalej Żakowski: “Chwilowo SLD idzie za przewodniczącym dosyć zwartym szykiem. Ale kiedy szef się odwraca, niemal wszyscy zerkają na boki. A kiedy zmrok w Warszawie zapada, liderzy SLD gromadzą się dyskretnie z różnymi osobami, żeby organizować sobie coś na przyszłość”.

— ŻAKOWSKI O OBRAŻANIU INTELIGENCJI WYBORCÓW: “Przez ćwierć wieku demokracji w Polsce żadna z głównych partii nie wystawiła w wyborach prezydenckich „królika z kapelusza”. Takie oferty były specyfiką partyjek i nic nie znaczyły. A kandydatura Magdaleny Ogórek znaczy. Jest znakiem zużycia się dużej części klasy politycznej, która w istniejącym mechanizmie partyjnym nie umie się normalnie odnawiać. Trwa przy mocno zużytej ofercie albo chwyta się starych sztuczek obrażających inteligencję wyborców. Bo większość z nas dużo się przez ćwierć wieku nauczyło. A większość mających decydujący głos polityków – nie”.

— W SPRAWIE PALIKOTA TAKI MAMY KLIMAT – pisze Janina Paradowska: “Powstanie nowej partii nie jest newsem, dziś bowiem czeka się raczej na partyjne upadki. Po ostatecznym skreśleniu Palikota (może przedwcześnie, ale w sprawie Palikota taki mamy klimat) nasiliło się oczekiwanie na ostateczny upadek SLD. Trudno znaleźć obserwatora, interpretatora politycznych wydarzeń, nie wspominając nawet o politycznej konkurencji, który dawałby jeszcze szansę Sojuszowi. Najwięksi optymiści wśród zwolenników SLD mówią o ewentualnych kilku mandatach w przyszłym Sejmie, umiarkowani o przekroczeniu progu 3 proc., dającego kroplówkę z budżetu, pesymiści nie chcą już nic mówić. Generalnie zapanowało i szybko utrwala się przekonanie, że SLD musi ostatecznie upaść, aby wreszcie mogła powstać jakaś nowa, prawdziwa lewica. Nie bardzo wiadomo, kto miałby ją stworzyć (najczęściej wymienia się różne, bliżej nieokreślone „środowiska” oraz ruchy miejskie), prawie nikt nie liczy na kandydatkę do prezydentury dr Magdalenę Ogórek, ale oczekiwanie jest”.

— PRZEDRZEŹNIACZE – DO CZEGO SŁUŻY OPOZYCJA – piszą Wiesław Władyka i Mariusz Janicki: “Nazywamy to „efektem PiS”. Powoduje on, że w kraju panuje permanentny nadzwyczajny stan nadzwyczajny. Retoryka tego konfliktu jest taka: aby załatwić najmniejszą kwestię, musi zmienić się wszystko. Bez nowej władzy ludzie będą źle leczeni, sędziowie będą sądzić bez sensu, górnictwo upadnie, kredytobiorcy we frankach pójdą z torbami, a nierozmnażające się społeczeństwo wymrze. Taka wojna niszczy systemową opozycyjność i jej przydatność dla kontroli i krytykowania władzy”.

— OPOZYCJA OD PRZYPADKU, DO PRZYPADKU – piszą dalej Władyka i Janicki: “Pozostaje goła walka o władzę i przekonanie, że wygrywa się nie za pomocą rzeczowych argumentów, lecz czystej emocji. Zanikł więc praktycznie gabinet cieni PiS, który kiedyś montował tenże prof. Gliński, nie słychać, żeby ktoś pracował nad konkretnymi problemami, zbierał diagnozy, ekspertyzy i rekomendacje mające poprawić to, co popsuły i psują rządy PO. Wiadomo już, że nie będzie pisowskiego audytu rządów Platformy, który zapowiadano. Kandydat PiS na prezydenta Andrzej Duda, gdy Arłukowicz spierał się z lekarzami, zaproponował debatę tzw. merytoryczną, ale jak konflikt został przezwyciężony, o swoim pomyśle chyba zapomniał, a przynajmniej nic o nim nie słychać. Wszystko jest chwilowe, od przypadku do przypadku, a potem porzucane”.

 TYGODNIK POWSZECHNY

— PAWEŁ RESZKA O SKOKACH: “Sprawa SKOK-ów może wstrząsnąć polską polityką jeszcze przed wyborami. PiS ma się czego obawiać: kwoty, o jakich tu mowa – także wyprowadzane za granicę i wypłacane prezesom – muszą szokować jego elektorat”.

— RESZKA O BIERECKIM: “Jego roczne dochody: Z tytułu zasiadania w radach i zarządach to 3 miliony 385 tysięcy zł. Z tytułu stosunku pracy – 4 mln 998 tysięcy, w tym dochody uzyskane za granicą: 922 tys. zł. KNF w opracowaniu „Informacja w sprawie kapitałowych i personalnych powiązań w sektorze SKOK” czyni go kluczową figurą. Kolejne to jego brat Jarosław (obecnie radny PiS w Pomorskiem), finansista Grzegorz Buczkowski, ekonomista Andrzej Sosnowski i prawnik Adam Jedliński. Senator Bierecki nie chciał rozmawiać o SKOK-ach i debacie na ich temat. W esemesie napisał, że od kilku lat nie jest już prezesem Kasy Krajowej”.