Prezydent miał do wyboru tak naprawdę dwie opcje – podpisać nowelę sądową, co pewnie w końcu odblokowałoby środki z KPO, lub ją zablokować, być może na dłuższy czas, i to nawet bez użycia weta. Wybrał tę drugą, co będzie miało dalej idące konsekwencje, bo rzeczywistość polityczno-prawna po niespełna 8 latach rządów PiS nijak ma się do początku kadencji, kiedy Andrzej Duda podpisywał ustawy od ręki, nawet z błędem.

Ustawa o organizacji i trybie postępowania przed TK mówi iż Trybunał orzeka w pełnym składzie w sprawach zgodności ustawy z Konstytucją przed jej podpisaniem lub umowy międzynarodowej z Konstytucją przed jej ratyfikacją. Co więcej – rozpoznanie sprawy w pełnym składzie wymaga udziału co najmniej 11 sędziów. Rozprawie przewodniczy prezes Trybunału, a w razie przeszkód w przewodniczeniu przez prezesa Trybunału – wyznaczony przez niego sędzia Trybunału.

Fakt, iż obecny skład TK pochodzi z wyboru obecnej większości parlamentarnej, nie ma znaczenia – w polskim sądzie konstytucyjnym jakiś czas temu doszło do rozłamu. Część sędziów nie uznaje Julii Przyłębskiej na stanowisku prezesa, argumentując że jej kadencja skończyła się w ubiegłym roku. Nie przekładało się to na „wielką” politykę. Aż do teraz.

Niedawno pismo do prezes Przyłębskiej wysłało 6 sędziów, chcących wyboru nowego prezesa TK. Sprawa zakończenia kadencyjności to złożony temat, ale wspomniana szóstka – a może nawet więcej – wystarczy, by zablokować rozprawę w pełnym składzie, choć z drugiej strony – buntownicy mogą przywołać drugą część wspomnianego artykułu, która mówi o wyznaczeniu sędziego w razie przeszkód, i ostatecznie wziąć udział. Jest też inna opcja, użyta za poprzedniego kierownictwa, czyli próba obejścia ustawowej liczebności składu i stwierdzenie, że pełny skład to wszyscy zdolni aktualnie do orzekania.

Co zresztą paradoksalne, wbrew głosom, które począwszy od 2016 roku ciągle mówią o całkowitym podporządkowaniu trybunału, nie sposób przewidzieć, jak zachowa się polski sąd konstytucyjny w tej sprawie, ale pewne jest, że nie będzie to proste „klepnięcie”, a część sędziów bliższych Zbigniewowi Ziobrze może dążyć do obalenia ustawy, uznając ją za niekonstytucyjną. Można też przypuszczać, że choćby Stanisław Piotrowicz będzie przeciwko propozycji PiS – ze względu na niektóre jej zapisy.

Tak czy inaczej – nawet jeżeli decyzja prezydenta nie zablokuje pieniędzy z KPO, to – wbrew słowom z orędzia – odwleka ich wypłatę, zwłaszcza że rozprawy nie można zwołać ot tak, w ciągu dnia. Trudno zresztą zrozumieć racje polityczne, jakie stoją za tą decyzją – nic nie zyskuje, a opóźnia proces odblokowania pieniędzy potrzebnych jego macierzystej partii, która wystawiła go na prezydenta i sfinansowała kampanię.

Fot. Krzysztof Sitkowski/KPRP