7 listopada odbędzie się premiera książki Janusza Palikota – o godzinie 18.00 w księgarni Book Book na Hożej. 300POLITYKA jak pierwsza publikuje fragmenty książki Nic-nic. Ontologia na marginesach Leśmiana wydanej przez Centrum Kultury w Lublinie:

***

Wiersz tkwi w pamięci (w logosie) tak jak wszystko. Ożywia mowę, która jest czymś w rodzaju krwiobiegu. Żeby wiersz przemówił, ożywił mowę, potrzebne jest „myślenie wiersza”. Ale niekoniecznie mówienie. Zazwyczaj milczenie jest początkiem myślenia. Milczenie wiersza jest jego podstawową formą istnienia. Wiersz milczy na wiele sposobów: bo jest za-czytany lub za-gadany, ale też bo jest nie-czytany, a jedynie recytowany. A także dlatego, że jest nie rozumiany, ale interpretowany. Niekiedy wiersz jest nieomal unicestwiony: za-czytany (za-gadany) na śmierć. I czasem łatwiej jest w jakimś „gorszym” wierszu, mniej znanym, usłyszeć głos poety i dotrzeć do tego, co wyraża się w tym głosie, niż w arcydziele. Zwłaszcza „nauczonym na pamięć”. Wówczas powtórzmy: recytujemy, ale nie myślimy. Zmyślamy. Mówimy, ale nie słyszymy. Paradoksalnie wiersze nieczytane wcale, nigdy nieodczytane są bardziej słyszalne niż te wiecznie odczytywane (za-czytywane). Oto paradoks fundamentalny: wiersz nie-czytany mówi, a wiersz za-czytany milczy. Za-czytanie na śmierć zdarzyło się wielu wierszom: Panu Tadeuszowi Mickiewicza czy Fudze śmierci Celana lub W malinowym chruśniaku Leśmiana (to jedne z wielu wierszy zamordowanych czytaniem). Osobiście zawsze odczuwałem lęk przed nauczeniem się wiersza na pamięć – czułem, że wówczas umiera mi w ustach. Ale wiersz milczy także dlatego, że jest nie-rozumiany. Zdanie „Nie można wstąpić do tej samej rzeki dwa razy” w odniesieniu do wiersza oznacza, że nie można dwa razy przeczytać tego samego tekstu. Rozumienie wiersza polega więc na żywym myśleniu. Otwartym na to, co wiersz chce nam powiedzieć. Podstawowym sposobem milczenia wiersza jest jednak fakt jego nie-słuchania. Czytanie wiersza to przede wszystkim jego słuchanie. A zazwyczaj to my mówimy do wiersza, nie słuchamy zaś tego, co on nam mówi. Jedno jest pewne: wiersz jest czytany (słyszany), gdy stawia opór i gdy nie poddaje się interpretacji, a wciąż jakby „wypływa sam z siebie” i nie pozwala gadać o nim, ale sam jest mówieniem. Przemawianiem. Wieszczeniem. I tylko to jest poezją.

***

Kim jest poeta?

Poeta to „niepoprawny Istnieniowiec”, „wieczności śpiewna krzątanina”, rozmówca śmierci, miejsce, gdzie nicość kłami połyska (Srebroń, NC). Poeta to w ogóle nie jest osoba. Przeinaczanie, które kieruje w stronę niepochwytnego, gdzieś pomiędzy dwoma przylegającymi słowami, jest zajęciem poety i wylęgania się słów na nowo. Często są to całkiem nowe słowa. Wówczas osobowość, jeśli wciąż jest, jest przeszkodą. Zajęcie poety to nie tylko porzucenie osobowości, ale w ogóle niebycie sobą, osobą. Inaczej nie przepłynie przez nas ten strumień nowych znaczeń, a tylko w nas ugrzęźnie. U Leśmiana jak u nikogo innego język aż eksploduje od nowych słów. Podam kilka tylko: Srebroń – czyli podmiot srebrzenia; spylona rozwalicha – czyli kurz po przemianie (a może nawet przeinaczeniu);  Zmierzchun – czyli bóg pożądania z rozkładu i gwałtu. Ale też: Nieroznawka, mówista, wśnić się, rozprószca, brzydź, wymrocze, zmorowanie, zbezcieleśnianie, daleczyzna, bezboże, bezbożyna, bezmogiła, rozbłyskaniec, niepochwycień, Śnisko, pozawrocze… I setki innych. Jest więc poeta twórcą słów? Nie. Poeta nie jest twórcą słów, jest raczej miejscem, w którym się słowa tworzą. To raczej coś, co się w nowych słowach wyraża, tworzy to wszystko, a osoba poety była jakby jedynie koniecznym narzędziem do tego, aby to się stało. ¶ Dopiero kiedy człowiek przestaje być osobą, przezwycięża metafizykę. Choć u Leśmiana jest wciąż tylko przezwyciężanie bez samego przezwyciężenia. W tym sensie, że Leśmian ostatecznie nie przechodzi do ontologii jako takiej. W nim wciąż jest „pokusa” metafizyczna. Nawet jeżeli wprowadza kategorie ontologiczne, to wciąż wraca do problemów metafizycznych. Jakby potrzebował tego bycia na granicy pomiędzy metafizyką i ontologią. W tym sensie poezja jest jakby kwestią „ruchu” i to jest trochę tak jak u Oskara Miłosza w cytatach z wykładów harwardzkich Czesława Miłosza. Ale też oczywiście pojęcie ruchu natychmiast odsyła nas do Bergsona.

Poezja jest „związana ściślej niż jakikolwiek inny rodzaj ekspresji z duchowym i fizycznym Ruchem, który zapładnia i któremu wskazuje drogę”. Zauważmy, że nie jest użyte słowo Postęp, ale Ruch (z dużej litery), co ma wielorakie implikacje, bo „postęp” oznacza linearność wstępującą; w słowie „ruch” nacisk jest położony na samą bezustanną przemianę i dialektyczną grę przeciwieństw.
Czesław Miłosz, Świadectwo poezji, s. 37

Gdyby wrócić do starej maksymy Heraklita, że wszystko jest ogniem, to wówczas sens tego ruchu mógłby być taki właśnie jak natury ognia. Zatem poezja jest próbą ożywienia słów, wywołania nowych słów, aby wyraziła się istota ruchu, bycie bytu czy też ogień lub przestwór. Filozofia nie ma tej możliwości – jest zawsze już słabsza od poezji. Poezja jest przezwyciężeniem filozofii.

***

Inny fragment:

Rytm

Co to jest rytm? Co to jest melodia? Przyznam, że zadaję sobie i innym te pytania od lat i nieodmiennie słyszę, że to nic prostszego – powtarzające się proporcje dźwięków, czyli inaczej liczb. I dalej nie rozumiem. Te proporcje liczb to wynik konstrukcji naszego umysłu? Tak myślimy i widzimy, i słyszymy, że powtarzające się liczby są czymś w rodzaju zasady, której zawsze poszukujemy? I dlaczego nam z tym dobrze, czyli dlaczego odbieramy to jako coś prawdziwego i właściwego? Rytm to ukryta zasada świata? I rację miał Pitagoras, mówiąc, że wszystko jest liczbą? Ale dlaczego to nas przekonuje? Dlaczego chcemy zasady? I znajdujemy ją w liczbie, w relacjach pomiędzy liczbami? Czy może rytm jest czymś w rodzaju prawdy (zasady nieskrytości?) obejmującej całość kosmosu, którą odnajdujemy też w pracy naszego umysłu? I czym jest sama liczba? Czym jest liczba „jeden” na przykład? O ile liczba „dwa” da się pozornie pojąć jako dwie jedynki i to tłumaczy sens dwójki przez sens jedynki, to wciąż niepojęta jest sama jedynka, a przez to i dwójka ostatecznie. Czy liczba „jeden” to to samo co identyczność? Skąd się bierze przyjemność powtórzenia? Czy z oswojenia w ten sposób tego, co nieznane, i z bezpieczeństwa? Tożsamość to to, co oswojone i bezpieczne? I taki jest sens jedynki? Orfeusz popatrzył na Eurydykę i to była – jedynka? Czyli – to samo!  Leśmian w swoich trzech tekstach, w których rozważał, czym jest poezja, zawsze wracał do kwestii rytmu jako podstawy poezji. Rytm był dla niego sposobem „strumienienia” znaczeń, czyli swoistego zagęszczenia i orzeźwienia, i wartkości znaczeń. Rytm był tym, co chroni przed prozą, czyli powszedniością znaczeń. W rytmie się słowa odnajdują na nowo. Magia słów wywoływana jest nie tylko przez ich treść, ale także przez rytm. Jest w tym jakiś sens metafizyczny także. Ale co najważniejsze, w rytmie, jak i w całej muzyce, jest siła ontologiczna. Muzyka wywołuje i przechowuje to, co było. Zmarli wracają do nas tylko w muzyce i tylko w rytmie. Rytm obezwładnia czas.