Ataki na mnie pochodzą głównie z jednego środowiska. Bynajmniej nie jest to środowisko Prawa i Sprawiedliwości, ale jednego z koalicjantów PiS w ramach Zjednoczonej Prawicy. Wyborcy doskonale pamiętają, że te same osoby w 2011r., zaraz po wyborach parlamentarnych, zdradziły Prawo i Sprawiedliwość, probowały rozbić Klub Parlamentarny PiS oraz partię. Potem wielokrotnie, publicznie i ostro, atakowały śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego w związku z podpisaniem traktatu lizbońskiego – mówi prezydent Andrzej Duda w rozmowie z „Do Rzeczy”. Poniżej 7 wybranych fragmentów rozmowy.

*****

— O SŁOWACH JAROSŁAWA KACZYŃSKIEGO: „To nie jest spór pokoleniowy, lecz o przyszłość państwa, przyszłość moich rodaków. Prezydent musi brać pod uwagę nie najbliższe dwa, trzy lata, ale o wiele dłuższą perspektywę. Ja po prostu chcę, tak jak miliony Polaków, abyśmy, mam nadzieję, długie lata żyli w kraju bezpiecznym, praworządnym i sprawiedliwym. Perspektywa krótkoterminowa tu i teraz nie zapewni osiągnięcia długoterminowych celów. Mnie nie chodzi o ministra X czy ministra Y, lecz o każdego ministra sprawiedliwości, który jest jednocześnie prokuratorem generalnym i w mojej ocenie nie powinien mieć tak ogromnej władzy nad Sądem Najwyższym, jakie dawała mu uchwalona przez parlament ustawa”.

— O PROPOZYCJI MARSZAŁKA KARCZEWSKIEGO DOT. WYBORU KRS PRZEZ SENAT WIĘKSZOŚCIĄ 3/5: „Czy to daje nam większość ponadpartyjną w Senacie? Nie, bo jest jeden klub, który liczy więcej niż 60 senatorów, więc mój warunek nie zostałby spełniony. Same trzy piąte w Senacie nie gwarantuje ponadpartyjnego wyboru sędziów do KRS. Przy czym chcę jasno podkreślić, że te scenariusze, o których teraz rozmawiamy, to rozwiązania zapasowe, bo ja cały czas zakładam, iż skład KRS będzie wyłaniany za pomocą większości trzech piątych w Sejmie. Sam pomysł, by w KRS zasiadali kandydaci i większości, i opozycji, nie jest niczym nadzwyczajnym – w dzisiejszej KRS na czterech posłów zasiada dwóch z opozycji. Wielokrotnie udawało się takie porozumienie zawrzeć, więc nie widzę powodu, by teraz miało się to nie udać”.

— O ŚRODOWISKU, KTÓRE ZDRADZIŁO PIS: „Ataki na mnie pochodzą głównie z jednego środowiska. Bynajmniej nie jest to środowisko Prawa i Sprawiedliwości, ale jednego z koalicjantów PiS w ramach Zjednoczonej Prawicy. Wyborcy doskonale pamiętają, że te same osoby w 2011r., zaraz po wyborach parlamentarnych, zdradziły Prawo i Sprawiedliwość, probowały rozbić Klub Parlamentarny PiS oraz partię. Potem wielokrotnie, publicznie i ostro, atakowały śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego w związku z podpisaniem traktatu lizbońskiego”.

— DALEJ O KOALICJANTACH: „Tak jak wspomniałem, odwaga krytykowania prezydenta Lecha Kaczyńskiego dopadała niektórych dopiero wówczas, gdy opuścili Prawo i Sprawiedliwość. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na obecne zachowanie prezesa Jarosława Kaczyńskiego, który od początku tonował nastroje i starał się nie wzbudzać zbyt dużych emocji, które mogłyby zaszkodzić całemu projektowi dobrej zmiany. Chcę wierzyć, że ataki na mnie dokonują się poza jego wiedzą i zgodą, a jeśli tak, to ktoś w obozie Zjednoczonej Prawicy wykazuje się wyjątkową niesubordynacją wobec lidera tego obozu”.

— O DEKONCENTRACJI MEDIÓW: „Nie przedstawiono mi ich [założeń] do tej pory. Przy czym pamiętajmy, że założenia do projektów ustaw są ważne oraz ciekawe i można sobie o nich dyskutować, ale prawnik, a ja jestem prawnikiem, potrzebuje mieć wgląd w ostateczny projekt ustawy, konkretny tekst, żeby spojrzeć, jak poszczególne przepisy rzeczywiście stanowią i do czego prowadzą. Bez tego nie ma rzetelnej oceny. Oczywiście warto jest poznać założenia ustawy, ale ja przede wszystkim chcę z wyprzedzeniem zobaczyć projekt ustawy. Na razie go nie widziałem”.

— O RELACJACH Z ANTONIM MACIEREWICZEM: „To jest trudna współpraca, bo konstytucja mówi, że prezydent jest najwyższym zwierzchnikiem sił zbrojnych, ale na bieżąco wykonuje swoją funkcję za pośrednictwem ministra obrony. Te kompetencje są bardzo powiązane i kompetencje ministra obrony narodowej, jeśli chodzi o armię i jej funkcjonowanie, są daleko szersze niż kompetencje prezydenta. Siłą rzeczy dochodzi tu do różnego rodzaju kolizji”.

— DALEJ O RELACJACH Z MON: „Są zachowania i decyzje MON, z którymi trudno mi jako prezydentowi się pogodzić oraz których na pewno nie zaakceptuję, tak jak nie akceptował ich śp. prezydent Lech Kaczyński. Na przykład to, że prezydent Lech Kaczyński nigdy nie zaakceptował tego, iż Witolda Waszczykowskiego, który był wiceszefem BBN, ABW pozbawiła dostępu do informacji niejawnych poprzez uruchomienie procedury sprawdzającej. Tak, jak Platforma Obywatelska w 2008r., próbując pozbawić Antoniego Macierewicza dostępu do informacji niejawnych, próbowała mu uniemożliwić wykonywanie obowiązków poselskich w komisji, tak samo poprzez wszczęcie postępowania uniemożliwia się wykonywanie obowiązków gen. Kraszewskiemu. To jest dokładnie ta sama metoda, ale jak widać punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”.

Fot. Do Rzeczy