“Skoro przez dwa lata nie spieszyli się z tymi zmianami, to dlaczego prezydent ma być pod presją, żeby to z błędami podpisać w tydzień, a najlepiej już?” – takie może być dominujące myślenie w prezydenckiej administracji, a być może samego Andrzeja Dudy.

Nic po tej decyzji nie będzie takie jak kiedyś. Najwięcej ryzyk dla prezydenta, ale i w sumie dla PiS jest po stronie skwitowania całego pakietu sądowniczego. To wymusiłoby na opozycji wspólne listy i utrzymanie ciągłej gotowości bojowej. Dla wyborców centrum dalsza rywalizacja po stronie opozycji byłaby zdradą głównego celu. Nie zaryzykuje tego ani Schetyna ani Petru. Podpisanie pakietu skonsolidowałoby obóz anty-PiS, to pewne. A prezydent mógłby pewnie definitywnie zapomnieć o koalicji wyborców, która dała mu zwycięstwo w 2015.

To nieprawda, że PiS może sobie pozwolić na alienowanie prezydenta. Nie w perspektywie wejścia już tej jesieni w kolejny tryb wyborczy. Nie jest też prawdą, że PiS ma jakieś szerokie alternatywy, że mógłby sobie pozwolić na straszenie Dudy wystawieniem innego kandydata w 2020. Kogo? Kuchcińskiego? Szydło? Politycy PiS, żartowali po przecieku dla Faktu, że kandydatką mogłaby być obecna premier, czy szefostwo PiS pozwoliłoby jej wystąpić na własnej konwencji.

Nie jest też tak, że niewyobrażalne byłoby wystawienie Dudy na kolejną kadencję przez komitety Kukiza. To byłoby więcej niż kłopotliwe dla PiS, więc to nie Duda jest w tej sprawie na spalonej pozycji. Nie jest też prawdą, że może liczyć na wielkie finansowe wsparcie od PiS w kolejnej kampanii. Przypadnie ona po kampanii parlamentarnej, na której partia rządząca oszczędzać nie będzie i nie wiadomo ile jej zostanie na kampanię Dudy.

Prezydent ma mocne ratingi popularności, wykraczające poza obóz PiS. Po wizycie Trumpa, Trójmorzu, ugoszczeniu pary książęcej i zawetowaniu RIO widać, że w końcu się poczuł pewniej w swojej roli.

Widać też, że zaczyna mieć szczególną więź, być może też pokoleniową z Pawłem Kukizem. Jeżeli “czyimś” prezydentem był Duda ostatnio to właśnie bardziej “kukizowym” niż “PiS-owskim”. Większość prezydenckich politycznych inicjatyw od maja – referendum konstytucyjne, referendum imigracyjne w 2019 i wprowadzenie większości 3/5 do KRS to pochodne postulatów Kukiza.

PiS już okazał słabość. Na posiedzeniu klubu PiS była mowa – “albo przegłosujecie 3 ustawy, albo będą wybory”. Po czym już jedna ustawa z tego pakietu znikła – paliwowa. Duda wyraźnie dał sygnał, że zawetuje ustawę o opłacie paliwowej. Miał to powiedzieć wprost ministrom, a nie-wprost sygnały publicznie wysyłał prezydencki rzecznik. I PiS się rakiem wycofał.

Przeciw ekspresowi PiS-u rozjeżdżającemu sądownictwo jest ponad połowa wyborców Kukiza i to chyba najważniejszy dla prezydenta polityczny sygnał, że skwitowanie całości pakietu, jaki dostanie na biurko, zamyka go być może definitywnie w grupie twardych wyborców PiS.

Wbrew pozorom, politycznie nie da się rozdzielić ustaw KRS i SN. Ustawa o SN zawiera przepisy, od których PAD uzależniał podpisanie KRS. To ustawy bliźniacze, nie można zawetować jednej, a podpisać drugą. KRS bez zmian wprowadzonych ustawą o SN się prezydentowi nie podobała i publicznie odmówił jej podpisania w kształcie jakim ją otrzymał.

Z kolei odmowa podpisu tylko pod SN oznaczałaby, że nową KRS Sejm wybrałby zwykłą większością, a nie 3/5, o co “postawił się” prezydent. Ale to ustawa o SN budzi największe obawy konstytucyjne (skrócenie kadencji I prezes SN, choć ustawa zasadnicza mówi o 6 latach) oraz zawiera usterki legislacyjne, mimo zapewnień wiceministra sprawiedliwości, że “nie ma sprzeczności” między tym, iż ustawa w jednym artykule mówi o 3 kandydatach, a w innym o 5.

W normalnych warunkach politycznych, kompromisowym rozwiązaniem byłoby skierowanie ustaw do TK. W przypadku poprzednich prezydentów, kierowanie do prewencyjnej kontroli konstytucyjności było istotnym aktem politycznym, ale w obecnej sytuacji z fasadowym TK taki ruch zostałby wyśmiany jako jeszcze gorsza i bardziej upokarzająca, bo zakamuflowana zgoda na podpis.

Część środowisk prawicowych lansuje pomysł inicjatywy ustawodawczej – prezydent miałby złożyć zmieniony projekt/projekty, które byłyby uchwalone w normalnym trybie, a nie dopychane kolanem na jednym posiedzeniu Sejmu. PAD istotnie w ten sposób mógłby wysłać sygnał do wyborców Kukiza i “normalsów”, a zmiany i tak weszłyby w życie – tyle, że później. Ten scenariusz też niesie za sobą kilka zagrożeń, choć z drugiej strony prowadziłby do deeskalacji emocji i byłby prawdziwym sygnałem o chęci prowadzenia suwerennej polityki, jaką Andrzej Duda obiecywał wyborcom.

Ustawy o KRS i sądach powszechnych – przyjęte tydzień temu w weekend – wpłynęły do Kancelarii Prezydenta zapewne na początku kończącego się tygodnia. To oznacza, że prezydent ma czas na decyzję do mniej więcej 5-8 sierpnia. Ustawa o SN wpłynie do PAD w okolicach poniedziałku/wtorku, co oznacza, że z tą ustawą ma czas na decyzję do połowy miesiąca.

To być może kulminacyjny punkt tej prezydentury. Decyzja zgodna z oczekiwaniami PiS stanowi większe ryzyko – daje paliwo dalszej fali protestów i przynosi szansę na wykreowanie nowych liderów – jak pokazała sprawa entuzjastycznie przyjętej na KP Kamili Gasiuk-Pihowicz. Trzy podpisy zadowalają PiS. I tylko PiS.

fot. Krzysztof Sitkowski/KPRP