W Sali Posiedzeń albo w Sali Kolumnowej, z udziałem posłów opozycji lub bez nich – na 34. posiedzeniu Sejmu posłowie zajmą się emeryturami żołnierzy służących w PRL, Wojewódzkimi Funduszami Ochrony Środowiska oraz przywilejami dla powstańców warszawskich, sołtysów i małych przedsiębiorców – analizuje MamPrawoWiedziec.pl.

Na 11 stycznia zaplanowane jest kolejne posiedzenie Sejmu. Na poprzednim, 16 grudnia, po wykluczeniu z obrad Michała Szczerby (PO) przez marszałka Marka Kuchcińskiego (PiS) posłowie opozycji zajęli mównicę sejmową. Wieczorem, po kilku godzinach przerwy, marszałek zdecydował o przeniesieniu obrad do Sali Kolumnowej. Przy udziale posłów PiS i dwóch posłów Kukiz’15 została przyjęta ustawa budżetowa na 2017 r. Posłowie opozycji podważają legalność jej uchwalenia, wątpią, że w Sali Kolumnowej było niezbędne kworum. Część z nich od 16 grudnia rotacyjnie protestuje w sali plenarnej.

W poniedziałek 9 stycznia odbyło się spotkanie marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego (PiS) z przedstawicielami klubów parlamentarnych. Zaproszenia nie przyjął przewodniczący PO Grzegorz Schetyna. – To nie jest kwestia, którą powinien zajmować się Senat. Problem, który się zdarzył dwa tygodnie temu, to jest konflikt, do którego doszło w Sejmie – oświadczył lider Platformy na konferencji prasowej w Dobrzeniu Wielkim. – Oczekuję od marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego zaangażowania się w rozwiązanie tego konfliktu, przyznania się do błędu i powrotu do Sali Plenarnej – dodał polityk. Przewodniczący Nowoczesnej Ryszard Petru zapowiedział, że „protest będzie trwał”, ale posłowie jego klubu nie będą blokowali mównicy.

Co na to Regulamin Sejmu?

Regulamin Sejmu stwierdza jedynie, że „Sejm obraduje na posiedzeniach”, ale nie precyzuje ich miejsca. To samo mówi Konstytucja. Już wcześniej zdarzało się, że obrady odbywały się poza salą plenarną – w tym właśnie w Sali Kolumnowej z powodu remontu sali plenarnej. Biuro Prasowe Sejmu wydało informację, że Kancelaria Sejmu dołoży wszelkich starań, by 34. posiedzenie Sejmu odbyło się w Sali Posiedzeń, ale – jeżeli nie będzie to możliwe – obrady zostaną przeniesione do Sali Kolumnowej.

Regulamin dopuszcza nałożenie kar finansowych „w przypadku uniemożliwiania przez posła pracy Sejmu lub jego organów”. Ukarany może stracić do połowy wynagrodzenia na okres nie dłuższy niż 3 miesiące. Nie wiadomo, czy marszałek Sejmu zamierza skorzystać z tego uprawnienia wobec protestujących posłów.

Część posłów opozycji utrzymuje, że 11 stycznia powinno zostać wznowione przedświąteczne, 33. posiedzenie Sejmu, a nie rozpocząć się kolejne, 34. To by znaczyło, że ogłoszona przez marszałka popołudniu 16 grudnia przerwa dotąd się nie skończyła. Na wniosek 30 posłów można dokonać reasumpcji, czyli powtórzenia głosowania, jeśli jego wynik „budzi uzasadnione wątpliwości”, ale może się to odbyć jedynie na tym samym posiedzeniu co głosowanie.

Dekomunizacji ciąg dalszy – tym razem żołnierze i członkowie WRON

Posłowie rozpatrzą rządowy projekt ustawy obniżającej emerytury i renty dla byłych członków Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego i żołnierzy zawodowych pełniących służbę od 22 lipca 1944 r. do 31 sierpnia 1990 r. Projekt zawiera kilkustronicową, szczegółową listę wszystkich formacji objętych zmianami. Za każdy rok służby współczynnik procentowy podstawy wymiaru emerytury zostanie obniżony z 2,6 proc. do 0,5 proc. Wysokość obliczonego według nowych zasad świadczenia nie będzie mogła przekraczać średniej kwoty emerytury. Historię emerytalną osób objętych ustawą będzie ustalał Instytut Pamięci Narodowej na wniosek „wojskowego organu emerytalnego”.

Jedynym sposobem na uniknięcie obniżki jest udowodnienie przez byłego żołnierza, że przed 1990 r. wspierał bez wiedzy przełożonych „osoby lub organizacje działające na rzecz niepodległości Państwa Polskiego”. Obniżki obejmą blisko 12 tys. świadczeń, budżet państwa ma rocznie zaoszczędzić 200 mln zł.

Wcześniej, 16 grudnia w Sali Kolumnowej, posłowie przyjęli przepisy obniżające emerytury i renty dla pracowników aparatu bezpieczeństwa PRL do maksymalnie 2 tys. zł w przypadku emerytur i 1,7 tys. zł w przypadku renty inwalidzkiej.

Mniej samorządu i organizacji ekologicznych w Wojewódzkich Funduszach Ochrony Środowiska

11 stycznia odbędzie się pierwsze czytanie poselskiego projektu ustawy, który zmienia zasady obsadzania rad nadzorczych i zarządów w 16 Wojewódzkich Funduszach Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. WFOŚiGW przyznają środki na inwestycje poprawiające ochronę środowiska takie jak oczyszczalnie wód, sieci wodociągowe, odnawialne źródła energii lub ochronę zagrożonych gatunków roślin i zwierząt (niektóre z tych zadań realizują organizacje pozarządowe).

W 2015 r. Wojewódzkie Fundusze przyznały ponad 400 mln zł dotacji i blisko 2 mld zł pożyczek. Pieniądze pochodzą z opłat np. za emisję gazów cieplarnianych, składowanie odpadów lub wycinkę drzew oraz z kar za niszczenie środowiska i odsetek od należności.

– Chcemy doprowadzić do takiej sytuacji, żeby jak najwięcej środków trafiało na ochronę środowiska. Jeżeli ograniczamy liczbę członków rad nadzorczych z 7 do 5 i liczbę członków zarządu z 5 do 2 to w skali kraju to naprawdę będą olbrzymie oszczędności i one będą mogły służyć do ochrony przyrody i środowiska. Pensja premiera kraju jest niższa niż prezesa WFOŚiGW – mówi Wojciech Skurkiewicz (PiS) z sejmowej komisji ochrony środowiska, zasobów naturalnych i leśnictwa.

Składy rad i zarządów WFOŚiGW rzeczywiście zostaną zmniejszone, ale przede wszystkim kosztem samorządów i organizacji społecznych. W pięcioosobowych radach, które wybierają członków zarządu, pozostanie tylko jeden przedstawiciel samorządu. Organizacje stracą prawo wytypowania swojego reprezentanta.

– Mamy do czynienia z daleko idącą centralizacją – komentuje projekt Robert Cyglicki, dyrektor Greenpeace Polska. Zwraca uwagę na fakt, że obecnie Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska (organ centralny, którego władze wybiera rząd) wycofuje finansowanie dla merytorycznie mocnych projektów prowadzonych przez doświadczone organizacje. Ekolodzy obawiają się, że po zmianach składów rad nadzorczych WFOŚiGW podobne decyzje zapadną na poziomie regionalnym.

Legislatorzy będą musieli uwzględniać potrzeby małych przedsiębiorców

Na środę zaplanowane jest drugie czytanie prezydenckiego projektu ustawy zmieniającej ustawę o swobodzie działalności gospodarczej. Nowelizacja wprowadza obowiązek, aby wszystkie projekty ustaw, które dotyczą majątkowych praw i obowiązków przedsiębiorców (także wobec administracji państwowej), były oceniane pod kątem ich wpływu na działalność mikro, małych i średnich przedsiębiorstw.

Co to znaczy w praktyce? Każdy projekt nowego prawa musi spełniać szereg warunków formalnych: np. wyjaśniać potrzebę i cel jego wydania, przedstawiać źródła finansowania i stwierdzenie zgodności z prawem Unii Europejskiej. Przyjęcie prezydenckiej noweli będzie oznaczało, że do tych warunków dołączy ocena oddziaływania na małe i średnie przedsiębiorstwa.

– Sektor małych i średnich przedsiębiorstw przez długie lata był traktowany przez państwo gorzej niż sektor dużych podmiotów gospodarczych – wyjaśniał potrzebę uchwalenia projektu prezydencki minister Andrzej Dera na posiedzeniu komisji gospodarki i rozwoju. – Już 99,8 proc. polskich przedsiębiorców to mikro, małe i średnie firmy, które zatrudniają prawie 70 proc. pracowników i wytwarzają ponad 50 proc. produktu krajowego brutto. Cały sektor małych i średnich przedsiębiorstw generuje dwukrotnie większy wkład w polskie PKB niż duże przedsiębiorstwa – mówił.

Opozycja krytykuje skrótowość projektu ustawy: – To jest ogólnie rozumiana intencja. Natomiast nie ma szczegółów, które mogłyby to precyzować i pokazywać, że faktycznie będzie z tego wartość dodana – komentowała projekt Maria Janyska (PO) na posiedzeniu komisji. Jej zdaniem głównym problemem jest tryb prowadzenia prac legislacyjnych. – Jeśli projekty istotne dla gospodarki nadal będą przekazywane, żeby było szybciej i żeby ominąć właśnie ocenę skutków regulacji, jako projekty poselskie, to nie rozwiąże to żadnego problemu – mówiła na komisji.

1000+ dla sołtysów od PSL

Posłowie zajmą się projektem ustawy o sołtysach i radach sołeckich złożonym przez Polskie Stronnictwo Ludowe. PSL proponuje przyznanie sołtysom możliwości uczestniczenia bez prawa głosu w obradach rady gminy, taką samą ochronę prawną, jaka przysługuje funkcjonariuszom publicznym i finansowane z budżetu państwa wynagrodzenia w wysokości 1000 zł miesięcznie. Obecnie nie otrzymują pensji. Oprócz tego rada gminy będzie mogła ustalić zasady, na jakich sołtysowi będzie przysługiwała dieta lub zwrot kosztów podróży służbowych.

W Polsce jest ponad 40 tys. sołtysów – opłacenie ich pensji kosztowałoby rocznie około pół miliarda złotych. Czy projekt ma szansę na poparcie PiS? – Stanowisko klubu będzie jeszcze wypracowane, natomiast moja opinia o projekcie jest pozytywna – odpowiada Jan Ardanowski (PiS), wiceprzewodniczący komisji rolnictwa i rozwoju wsi. – Prace nad ustawą, która by regulowała wynagrodzenia – stosunkowo niewielkie, ale jednak odczuwalne – dla sołtysów były prowadzone również przez PiS, kiedy byliśmy w opozycji. Niewątpliwie kierunek zmian jest rozsądny – jestem mieszkańcem wsi i doceniam i dostrzegam wielką pracę sołtysów, ale szczegóły projektu będą jeszcze dopracowywane – mówi Ardanowski.

Parlament zachęca kombatantów do korzystania ze wsparcia

Marcin Święcicki (PO) przedstawi poselski projekt ustawy, który zakłada zwolnienie uczestników Powstania Warszawskiego z opłat za pobyt w domach opieki społecznej. Koszty będą w połowie pokrywane przez gminę, a w połowie przez skarb państwa.

W Polsce żyje 2055 byłych żołnierzy Powstania Warszawskiego. Autorzy projektu szacują, że z darmowej opieki skorzystałoby 15 proc. z nich, co oznaczałoby roczne koszty w wysokości niecałych 9 mln zł.

W 2016 r. na świadczenia dla represjonowanych i kombatantów planowano przeznaczyć 50 mln zł. Do 10 czerwca wydano jedynie około 1,4 mln zł. Nowe przepisy o kombatantach Powstania wraz z senackim projektem nowelizacji ustawy o działaczach opozycji antykomunistycznej, której pierwsze czytanie odbyło się w listopadzie 2016 r., mają zachęcić większą liczbę uprawnionych do ubiegania się o świadczenia. Według szacunków do tej pory wnioski złożyło jedynie 15 proc. z nich.

Więcej o uprawnieniach przysługujących byłym działaczom opozycji antykomunistycznej i osobom represjonowanym można przeczytać w analizie MamPrawoWiedziec.pl z września 2016 r.