Nie mam żadnych sensacyjnych informacji – mówił wielokrotnie przed przesłuchaniem przed komisją ds. Amber Gold wicepremier Jarosław Gowin. I rzeczywiście – nie było sensacji, która stałaby się w czwartek nowym tematem dnia. To nie znaczy, że to było nieciekawe przesłuchanie. Wręcz przeciwnie. Dowiedzieliśmy się m.in. o roli sędziego Milewskiego, podejściu Tuska do osłony ABW dla rodziny czy o politycznych kulisach sprawy budynku sądu okręgowego w Gdańsku. Gowin powtórzył też, że jego zdaniem Marcin P. był „słupem” kierowanym prze innych – być może mafię – oraz że model niezależnej prokuratury się nie sprawdził. Przekaz wicepremiera był spójny i dobrze przemyślany.

Tusk nie tuszował sprawy, ale PO-PSL i premier odpowiadali za nią politycznie. Jarosław Gowin podkreślał, że zgodnie z jego wiedzą Donald Tusk nie tylko nie wiedział wcześniej o sprawie Amber Gold, ale i nie uczestniczył w procesie tuszowania jej czy też nie był częścią „parasola ochronnego” (element przekazu PiS) nad Marcinem P. Gowin podkreślił, że Tusk gdyby o sprawie dowiedział się Marka Belki, to powinien natychmiast poinformować odpowiednie służby. Ale jednocześnie mówił bardzo wyraźnie, że odpowiedzialność polityczna za Amber Gold – w sensie stworzenia takiego, a nie innego modelu niezależnej prokuratury, ze słabym Prokuratorem Generalnym na jej czele – ponosi rządzącą koalicja i premier Tusk jako szef rządu, który zgodnie z wrażeniem Gowina o sprawie Amber Gold dowiedział się od ABW pod koniec maja. „Jeśli posiadał informacje wcześniej, to je przemilczał, ale to do państwa należy sprawdzenie, czy tak było”.

Gowin stwierdził też – na podstawie rozmów z „autorytetami, w tym osobami duchownymi”, które odbył już po dymisji z funkcji ministra sprawiedliwości – że w Gdańsku panowało „zachłyśnięcie się projektem „trójmiejskiego Ryanaira”, ale bliższych kontaktów PO z Marcinem P. i jego zapleczem nie było.

Podejście Tuska do ABW. Jak ujawnił Jarosław Gowin, gen. Bonadryk relacjonował mu, że Donalda Tusk nie chciał, aby Agencja w ścisły sposób chroniła jego rodzinę. „Nie dlatego, żeby Tusk chciał coś ukryć, chciał swobody dla jego rodziny – tak mi powiedział Bondaryk” – relacjonował. Gowin powiedział też, że Tusk miał jednocześnie ogromne pretensje do Bondaryka, że nie dostał ostrzeżenia o zaangażowaniu Michała w podejrzaną instytucję. Gowin mówił też, że Tusk rozważał dymisję Bondaryka i szefowej UOKiK po wybuchu afery.

Tusk ostrzegł Gowina w sprawie budynku sądu w Gdańsku. Donald Tusk miał przestrzec Jarosława Gowina przed uleganiem wpływom – ze strony PO – w głośnej sprawie zakupu budynku sądu w Gdańsku. Gowin miał otrzymać informacje, że są związki jednego z deweloperów z politykami PO. I jednocześnie ujawnił, że politycy PO, w tym Jarosław Wałęsa, posłowie Lamczyk i Borowczak oraz jeden z wiceprezydentów Gdańska (działający w imieniu Adamowicza) przekonywali go do tej transakcji.

Kulisy dymisji wiceministra Wałejko. We wrześniu 2012 roku pojawiła się informacja o dymisji wiceministra sprawiedliwości Grzegorza Wałejko. Decyzja została podjęta przez Gowina w lipcu (pismo ma datę 24 lipca). Jak opisywał dziś Gowin, sędzia Ryszard Milewski został ostrzeżony o tym, że Gowin podjął decyzję o jego lustracji. Gowin nakazał sprawdzenie billingów pracowników ministerstwa i okazało się, że wiceminister Wałejko (wcześniej sędzia) i sędzi Rosłoń kontaktowali się telefonicznie z Milewskim ze swoich służbowych telefonów. To prowadzi do wniosku, że Milewski został ostrzeżony przez pracowników ministerstwa i pewnie był informowany na bieżąco o tym, co dzieje się w Warszawie. „Podjąłem [po tym, jak się o tym dowiedziałem] decyzję o jego dymisji – przyznał Gowin. Wałejko we wrześniu 2012 zaprzeczał, ze jego dymisja ma związek z Amber Gold.

Gowin przyznaje: Rozdział prokuratury się nie sprawdził: „Model rozdziału urzędu prokuratora generalnego od ministra sprawiedliwości kompletnie się nie sprawdził” – podkreślał były minister sprawiedliwości. Jak dodał, PG miał za słabe uprawnienia, Seremet nie sprawdził się jako zarządca, a cała korporacja prokuratorska działała w imię źle pojętej solidarności.

Marcin P. słupem. Jak podkreślał Gowin: „Marcin P. słupem Jestem do dziś przekonany, że Marcin P. był słupem. To powinno być przedmiotem drążenia przez komisję. On był drobnym oszustem. Jedno za drugim. I nagle po jednym z pobytów w areszcie i rozwija wielkie przedsięwzięcie, rozwija je z rozmachem i imponująca oprawą medialną. Jestem przekonany, że sam nie był tego wymyślić. Sądzę, że za nim stał świat przestępczy, mafia” – to fragment przesłuchania, które jest cytowane przez większość mediów.

Milewski wprowadził Gowina w błąd. Rola sędziego Milewskiego w przesłuchaniu nie ograniczała się tylko do wątku o sędziach w MS. Jak powiedział Gowin, Milewski wprowadził go w błąd: „20 sierpnia poleciałem z moimi współpracownikami do Gdańska. Mieliśmy nieodparte wrażenie, że byliśmy wprowadzeni w błąd. Jeden z nich powiedział mi tuż po spotkaniu z sędziami: Oni pana wkręcają. Mieliśmy rację. Okazało się później, że podczas spotkania ze mną prezes Milewski miał informacje i analizy, że były uchybienia w pracy wymiaru sprawiedliwości w Gdańsku”

Chociaż nie było dużej sensacji, to przesłuchanie Gowina dostarczyło nowych informacji – zarówno dotyczących bezpośrednio Amber Gold, jak i tła całej sprawy. Pod tym względem było dużo bardziej „newsowe” niż przesłuchanie Seremeta. Na tym kończy się praca komisji ds. Amber Gold w tym roku.

fot. sejm.gov.pl