Spór wokół wyboru nowych sędziów do Trybunału Konstytucyjnego najlepiej może próbować zrozumieć z perspektywy ekonomii politycznej. Platforma Obywatelska w czerwcu, spodziewając się przegranej w wyborach parlamentarnych próbowała na zapas wybrać sędziów kalkulując, że wybrany w większości przez PO Trybunał będzie tworzyć barierę dla projektów PIS. Dokładnie tak samo o Trybunale pomyślało również Prawo i Sprawiedliwość, które po wygranych wyborach uznało, że Trybunał istotnie będzie niepotrzebną przeszkodą dla zamierzonych reform, więc należy w jak największym stopniu uzupełnić jego skład sędziami o poglądach zbieżnych z własnymi. Obie partie instrumentalnie podeszły do instytucji sądu konstytucyjnego.

Prawo i Sprawiedliwość miało pewne argumenty za pluralizmem w składzie sędziowskim, jednak w żaden sposób nie odwołało się do języka „checks and balances” i pluralizmu poglądów, uznając raczej, że ważniejsza jest sama szybkość i skuteczność przeprowadzonej zmiany niż uzasadnienie i legitymizacja. Platforma Obywatelska z kolei próbowała maksymalnie podwyższyć dramaturgię sięgając po język „zamachu stanu” i mocno przesadzonych porównań ze stanem wojennym. Obie strony w tym sporze nie mają w tej chwili interesu (znowu ekonomia polityczna), by konflikt ten załagodzić. Być może kolejne posiedzenia TK lub też ewentualne działania prezydenta spowodują zmianę tej dynamiki, jednak pozycja Trybunału została już nadszarpnięta. Jakie wnioski dla lepszego rządzenia możemy wyciągnąć z tej sprawy jednak już dzisiaj? Na pewno lekcją z ostatniego posiedzenia Sejmu, którą powinniśmy odrobić jest decyzja o organizacji w przyszłości poważnych, realnych i nie udawanych przesłuchań kandydatów na sędziów Trybunału.

Ani dyskusja na forum sejmowej Komisji Sprawiedliwości, ani debata plenarna nie pozostawiły miejsca na poznanie poglądów kandydatów na sędziów. Z przebiegu tych debat oraz kolejnych partyjnych instrumentalizacji ustawy o Trybunale Konstytucyjnym wyciągnąć można wniosek, że niezależnie od czasu powołania nowych sędziów, procedury ich powołania powinny obejmować ich każdorazowe publiczne wystąpienie oraz wyczerpującą sesję pytań i odpowiedzi. Pytania w czasie obrad komisji zostały de facto uniemożliwione, zaś w czasie posiedzenia plenarnego Sejmu po punkcie obrad „pytania” nie było przewidzianego miejsca na odpowiedzi.

Tak się złożyło, że bezpośrednio przed obradami komisji sprawiedliwości, na których PIS nie dopuścił do zadawania kandydatom pytań, posłowie tej samej partii złożyli w Sejmie projekt uchwały w sprawie zmiany regulaminu Sejmu RP potocznie nazywany „pakietem demokratycznym”. Zmiany te w intencji pomysłodawców mają służyć zwiększeniu praw opozycji. W czasie dyskusji nad tym projektem, która będzie miała miejsce w nadchodzących tygodniach, powinno znaleźć się też miejsce na refleksję nad realnymi i wyczerpującymi przesłuchaniami kandydatów na takie ważne funkcje publiczne jak członkowie Trybunału Konstytucyjnego. Podobnie jak w przypadku proponowanych przeze mnie ostatnio przesłuchań ministrów ), również przesłuchania kandydatów na sędziów TK, jeśli realne a nie udawane, poprawią jakość debaty publicznej i sprzyjać będą lepszemu rządzeniu oraz przyczynią się do pozytywnych zmian w kulturze politycznej w Polsce.

Niezależnie od podziałów politycznych wszyscy aktorzy debaty publicznej w Polsce powinni się zgodzić co do tego punktu minimum. Kandydaci do urzędu powinni mieć okazję przedstawienia swoich poglądów a posłowie, eksperci i opinia publiczna możliwość poznania tych poglądów. Same przesłuchania mogłoby być organizowane i prowadzone zresztą nie tylko w Sejmie (choć tu koniecznie) ale także przez organizacje eksperckie z udziałem zadających pytania ekspertów. Miejsce przesłuchania byłoby wówczas neutralne (tj. nie parlament, a np. uczelnia), a każdorazowo organizatorem mogłaby być koalicja organizacji eksperckich. Takie pomysły były zresztą rozwijane i zgłaszane przez organizacje pozarządowe takie jak INPRIS czy Fundacja Batorego.

Być może zgoda wokół tego, że wszyscy zasługujemy na lepszą wiedzę o kandydatach, że warto organizować porządne ich przesłuchania, przyczyni się do szukania dalszych punktów porozumienia między partiami politycznymi.

Autor jest socjologiem w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas

fot. Krzysztof Białoskórsk