To nie była tylko dobra mina do złej gry. Na twarzach polityków Platformy ani przez chwilę nie było widać goryczy porażki. Partia przegrała wybory, ale poszczególni posłowie robili wrażenie zadowolonych. W końcu dostali dobry wynik w swoim okręgu i dostali się do Sejmu. A to, że partia dołuje? No szkoda. Plan na wygraną? Ten co zawsze: może ludzie jeszcze zniechęcą się do PiSu. Tylko pytanie jak mieliby zostać zachęceni do głosowania na PO?

Decyzja o zmianie lidera była oczywiście nieuchronna. Tyle tylko, że ona nie pomoże. SLD po przegranej też zmienił władze. Tyle tylko, że zarówno z Olejniczakiem, jak i Napieralskim pozostawał tą samą formacją. Tak samo w przypadku Platformy do zmiany oblicza partii mogą nie wystarczyć umiejętności organizacyjne Grzegorza Schetyny czy miękka charyzma Tomasza Siemoniaka.

Wyborcza porażka ostatecznie zamieniła atuty w wady: umiarkowanie w bezbarwność, wielonurtowość w nijakość. Spoiwem była władza. W dodatku u partii rządzącej niedostatek ideowości mógł tłumaczyć pragmatyzm. U opozycji już to nie przejdzie. W takich sytuacjach odruchowo stawia się na młodych. Oni oczywiście w Platformie są, ale nie bardzo wiadomo, co ich łączy. Część dostała wysokie miejsca na listach, by pokazać świeże oblicze partii, a jedyne o czym potrafią mówić z zaangażowaniem, to strach przed PiSem.

Po ośmiu latach rządów Platforma musi szukać swojego miejsca na ideowej mapie kraju. W liberalizmie gospodarczym nie dogoni Nowoczesnej. Socjalnie nie przelicytuje PiSu. Na większą otwartość światopoglądową jest czas i miejsce, bo lewica wypadła z Sejmu. Tyle, że nikt z potencjalnych liderów Platformy nie czuje tych tematów, a legendy o silnym nurcie konserwatywnym w PO nie są wcale przesadzone.

Jedyne idee, których partia konsekwentnie się trzymała, to te proeuropejskie. Tyle, że właśnie znalazły się w odwrocie. Stawianie na nie może przynieść zysk, ale w dłuższej perspektywie. Dłuższej może nawet niż cztery lata. Lech Kaczyński prowadził politykę historyczną nie dlatego, że miała mu przynieść popularność tylko dlatego, że uważał ją za słuszną. Podobnie przez lata inni politycy PiS. I w końcu zaczęła ona przynosić polityczny zysk partii. Platforma będzie trzymać się wartości europejskich, ale nie widać w niej determinacji do walki o nie.

Skończyła się władza, a ostatnie wybory pokazały, że straszenie PiSem, by miało sens też musi odbywać się z pozycji ideowych. To, że tych idei trzeba szukać u partii, która tyle lat jest na scenie najlepiej świadczy o samej Platformie. I jeśli te wartości się nie znajdą, to ostatnia wyborcza porażka PO będzie tylko zapowiedzią większej, która będzie polegać na marginalizacji partii. I wszystkim tym politykom Platformy, którzy śmieją się dziś z takiego scenariusza radzę sobie przypomnieć historię Unii Wolności.

fot. sejm.gov.pl/Rafał Zambrzycki