„Odwilż” w relacjach Nowoczesnej ze Zjednoczoną Lewicą w dniu sejmowej porażki Platformy

W dniu, w którym właściwie wszystkie liczące się większe i mniejsze siły opozycyjne uderzały w Platformę za chaos w związku z klapą ustawy o uzgadnianiu płci, obserwowaliśmy ocieplenie na linii Zjednoczona Lewica-Nowoczesna. Po wzajemnych, mocnych atakach w ostatnim czasie – których symbolem był wyborczy proces Ryszarda Petru z Leszkiem Millerem i Januszem Palikotem – słyszymy wyraźnie stonowanie w obustronnej krytyce tych dwóch formacji, a nierzadko wręcz ciepłe wypowiedzi padające z ust liderów pod adresem swoich konkurentów.

Pierwszym zwiastunem „odwilży” w stosunkach Nowoczesnej z lewicową koalicją była dzisiejsza wypowiedź Ryszarda Petru:

„Z Barbarą Nowacką mógłbym się dogadać. Dlatego, że ona ma miłą osobowość, jest osobą szukającą kompromisów. Warunek jest taki, żeby w tym ugrupowaniu, w tej lewicy, panowie Leszek Miller i Janusz Palikot nie odgrywali większej roli. Jeśli będą odgrywali, to porozumienie będzie trudne”

Petru jednak nie postawił warunku: Miller i Palikot muszą odejść. Wedle oczekiwań lidera Nowoczesnej, weterani lewicy muszą się jedynie wycofać. On sam żyrował też Nowacką – gdy na briefingu stwierdził:

„Przywódcy, którzy się boją stanąć do debaty, to nie są przywódcy. Ewa Kopacz boi się stanąć do debaty ze mną, z Barbarą Nowacką. To nie jest przywódca. Podobnie Beata Szydło”

Już w środę Petru wyraził gotowość do rozmowy z liderką Zjednoczonej Lewicy, co – jego zdaniem – dobrze przysłużyłoby się demokracji. Jak mówił lider Nowoczesnej w Poznaniu:

„Oczywiście chętnie porozmawiam z Barbarą Nowacką, która również była wczoraj w Poznaniu. Ale z tego, co już rozmawialiśmy wcześniej, taka debata się odbędzie. Czyli z tego, co wiem, Barbara Nowacka jest skłonna ze mną rozmawiać, a ja jestem skłonny rozmawiać z nią. To dobrze będzie służyło demokracji. Bo nie możemy stwarzać wrażenia, że wybór jest jedynie między PO i PiS. Wybór jest szerszy. Nie dajmy się zamykać w klinczu”

Zaskakująca wypowiedź padła dziś z ust samego Janusza Palikota – dotąd głównego oponenta Petru ze strony Zjednoczonej Lewicy. Nazywający wcześniej Petru „człowiekiem wynajętym przez banki”, Palikot dziś wycofał się z tych słów, ba – stwierdził, iż kibicuje Nowoczesnej w walce o parlament. Jak mówił współprzewodniczący TR w Polsacie:

„Mimo sporów kibicuję Nowoczesnej, żeby znalazła się w parlamencie. Ja nie wykluczam współpracy z Ryszardem Petru, mimo tych procesów sądowych. Łączy nas wiele rzeczy wspólnych. Świeckie państwo, ulgi dla przedsiębiorców, uproszczenia, inny model gospodarki, ukrócenie biurokracji, limit dwóch kadencji. On ma wiele postulatów dawnego Ruchu Palikota w swoim programie”

O przegranej sprawie sądowej z Petru Palikot mówił zaś:

„Oczywiście wykonam ten wyrok po otrzymaniu pisemnego uzasadnienia. Żałuję tego, że powiedziałem, iż Petru jest wynajęty przez banki. Nie mam dowodu, że on dziś pracuje dla banków”

Wypowiedzi liderów oby dwóch formacji – zestawione dodatkowo z mocnym przekazem uderzającym w Platformę – nie należy traktować dziś rzecz jasna jako jednoznacznego zwiastunu ewentualnego porozumienia po wyborach, ale trudno nie uznać ich jako symptomatyczne. Być może ta nowa, retoryczna strategia, jest próbą wzajemnego „odbicia” sobie światopoglądowo wolnościowych wyborców, którzy po raz kolejny zawiedli się w piątek na Platformie. O ten właśnie elektorat – wielkomiejski i „postępowy” – Nowacka i Petru będą rywalizować w Warszawie.