Trzech mówców i trzy słowa kluczowe, które przewijały się w trakcie całej konwencji PiS, która była startem kampanii parlamentarnej. „Zaufanie, drużyna, wspólnota” – o tym mówili w sobotę Andrzej Duda, Jarosław Kaczyński i Beata Szydło. „Duda, tylko bardziej” – takie było założenie strategiczne PiS na sobotę i na najbliższe miesiące. Jarosław Kaczyński oficjalnie poinformował, że to Beata Szydło będzie kandydatką na premiera. Ta decyzja nie była zaskoczeniem, o takim scenariuszu mówiło się w Warszawie od bardzo wielu dni. A cała konwencja zapowiadała też kształt kampanii parlamentarnej. Duży rozmach, energia 5 tysięcy ludzi na Torwarze, entuzjazm wokół Szydło – to wszytko ma

„Szybciej, bardziej, lepiej” – konwencja w sobotę miała być w swoim założeniu powtórką z konwencji startowej Andrzeja Dudy, tylko na większą skalę. Ekipa się nie zmieniła, co sprawiło, że była pod względem technicznym równie efektowna. Jak przyznają organizatorzy, konwencja była dla niech pod względem technicznym, logistycznym i organizacyjnym najbardziej skomplikowanym przedsięwzięciem w tym roku, trudniejszym niż start kampanii Dudy. Również ze względu na to, że na Torwar przyjechało ponad 5 tysięcy osób. Przygotowania konwencji na miejscu trwały tydzień, praca koncepcyjna zaczęła się wcześniej. Sztabowcy od samego początku chcieli zderzyć się z Platformą, co też się udało. Dziś w wieczornych serwisach dwie konwencje będą ze sobą zestawione.

Cała kampania parlamentarna zjednoczonej prawicy ma być taka jak sobotnia konwencja: szybsza, większa, jeszcze bardziej intensywna niż kampania Dudy, ale z podobnymi założeniami strategicznymi. Kluczowy dla PiS jest bezpośredni kontakt z ludźmi, o czym mówiła dziś też Szydło, przekaz o normalności, odbudowie dialogu i wspólnoty, budowaniu szacunku dla innych. Prezydent-elekt mówił dziś wprost o nowej polityce, w której lewica i prawica będzie szanowana, ale będzie to polityka „bez oszczerstw, bez kłamstw, w której będzie można usiąść przy wspólnym stole”. To wszystko zapewniło sukces Dudzi i ma być powtórzone jesienią.

Pod względem politycznym konwencję wyznaczały trzy hasła: „Zaufanie, drużyna, wspólnota”. Ale przemówienie kandydatki na premiera miało też posłużyć rozbrojeniu kilku politycznych zarzutów, które teraz się pojawiły. Beata Szydło, pozycjonując się jako polityk z korzeniami w małej górniczej miejscowości Brzeszcze odniosła się m.in do tezy, ze będzie sterowane z tylniego siedzenia. „Nazywam się Szydło. Beata Szydło. Mam swoje zadanie, mam swoje opinie, potrafię być uparta, o czym wie najlepiej mój mąż. I nie da sobą sterować, natomiast to nie znaczy, że nie będę słuchać innych ludzi, że nie będę słuchać ekspertów czy zwykłych ludzi. Będę słuchać i profesorów i zwykłych wójtów”. Szydło na samym wstępie zażartowała ze swojego nazwiska: „Można by powiedzieć, że wyszło Szydło z worka”.

Szydło odniosła się też do swojej wypowiedzi, w której pomyliła datę wejścia Polski do UE. „Tak pomyliłam się, jestem normalną osobą, zdarzają się przejęzyczenia”. Szydło odniosła się też do słów premier Kopacz z Politechniki: „Ja jestem kobietą i jak zbliża się niebezpieczeństwo to nie ucieknę do domu i schowam się z dziećmi, ale przyjdę do was i poproszę was o pomoc i razem obronimy nasze dzieci, razem obronimy nasze rodziny. Bo tylko wtedy kiedy będziemy razem, będziemy silni”.

Kolejnym dużym wydarzeniem w kampanii ma być kongres programowy na Śląsku. „Ruszajmy w drogę” – zapowiedziała w sobotę Szydło. I to najlepiej pokazuje, jak wyglądają założenia kampanii parlamentarnej PiS.