Dwa dni prezydenta Komorowskiego w Brukseli to tylko dwa oficjalne spotkania – w tym przemówienie na konferencji Brussels Forum oraz spotkanie z Polonią i wręczenie orderów w ambasadzie RP. Prezydent w sobotę odbył co prawda kilkunastominutową rozmowę z szefem RE Donaldem Tuskiem, ale było to „prywatne” spotkanie, bez fotografów i bez mediów. To tylko jeden z powodów, dla których trudno nie uznać wizyty prezydenta w Brukseli za straconą szansę w sensie całej kampanii.

W piątek Donald Tusk mówił na konferencji prasowej, że popiera prezydenta „w dowolnej turze”. Spotkanie z szefem RE mogło być jednym z kluczowych tematów weekendu i bardzo mocnym wsparciem dla prezydenta przed I turą. Tymczasem nie tylko nie było ujęte w planie wizyty, ale także nie zostało w żaden sposób opakowane medialnie. Nie ma nawet zdjęcia – oficjalnie, było to tylko „prywatne, nieformalne” spotkanie.

Rozmowa miała przebiegać w bardzo dobrej atmosferze, ale nie ma wątpliwości, że krótka informacja na stronie prezydent.pl nie będzie żadnym wsparciem dla prezydenta w kampanii wyborczej. To tylko jedna z przyczyn, dla których dwudniowa wizyta prezydenta w Brukseli to stracona polityczna szansa. Zwłaszcza w sytuacji, w której Tusk zapewne nie będzie mógł bezpośrednio zaangażować się w kampanię prezydenta w Polsce. Dziennikarze w Brukseli towarzyszący prezydentowi, dowiedzieli się o spotkaniu już po fakcie, w trakcie oczekiwania na w ambasadzie RP, przed sobotnim wręczeniem orderów dla działaczy polonijnych.

Druga stracona szansa dotyczy braku jakiegokolwiek nowego politycznego przekazu całej wizyty. Trwa kampania wyborcza – o tym wspominała nawet Karen Donfried, szefowa GMF we wprowadzeniu do przemówienia prezydenta na Brussels Forum. Nie widać tego w ostatnich dniach. Ta wizyta mogłaby odbyć się w zupełnie innych warunkach i nikt nie zauważyłby różnicy.

Przemówienie prezydenta Komorowskiego – o współczesnych wyzwaniach stojących przed wspólnotą transatlantycką – było może i mocnym, ciekawym podsumowaniem sytuacji Polski w obliczu zagrożeń na Wschodzie i nie tylko, ale trudno uznać je za newsowe. Prezydent wzywał do budowy nowej strategii wobec Rosji, stwierdził też, że Zachód zbyt długo łudził się, że Rosja podąży ścieżką modernizacji, wspomniał o Planie Marshalla dla Ukrainy. Jego przemówienie nie będzie jednak tematem niedzieli, być może zostanie zacytowane w wieczornych serwisach. Prezydent mówił w trakcie sobotniego spotkania w ambasadzie o wysiłku polskich emigrantów, ale jego słowa były przede wszystkim związane z wręczanymi odznaczeniami dla zasłużonych Polaków w Belgii.

Podział na format „prezydencki” i „kampanijny” jest od samego początku bardzo ścisły. I w takich chwilach, jak wizyta prezydenta w Brukseli, problemy z tym podziałem ujawniają się szczególnie wyraźnie. Nie ma wątpliwości, że SKOKi stają się poważnym tematem kampanii prezydenckiej. Sztab PBK (ten którego szefem jest Robert Tyszkiewicz) będzie musiał prędzej czy później zbudować odpowiedź. Tak samo jest z euro. PiS zamierza rozkręcać temat euro przez najbliższe dni. Kampania toczy się niezależnie od tego, czy prezydent jest w Bronkobusie czy w Brukseli.

Prezydent nie miał w planach żadnej wypowiedzi dla mediów w Brukseli. Nie odniósł się osobiście ani do zarzutów dotyczących SKOK, ani też do tematu euro, „wrzuconego” przez Dudę. O stanowisku prezydenta ws. euro mówią tylko jego doradcy – Joanna Trzaska-Wieczorek dla „Wiadomości” oraz dla PAP i Henryk Wujec rano w TOK FM.

To wszystko nie zmienia faktu, że takie wizyta daje też ogromne możliwości kreowania nowego przekazu politycznego, zwłaszcza dla prezydenta. Tak się jednak teraz nie stało. I prezydent oraz jego doradcy w Kancelarii i w PO – będą musieli zmierzyć się sytuacją, w której na starcie nowego tygodnia prezydent znajduje się w dużo trudniejszej sytuacji niż jeszcze tydzień temu. Bruksela nie przyniosła nic politycznej pozycji prezydenta. To były dwa stracone dni.

Fot. GMF