Kilkanaście minut przed 18:00 zakończyło się posiedzenie Zarządu PO, niemal w całości poświęcone kampanii prezydenckiej. Jak relacjonują rozmówcy 300POLITYKI, główny przekaz zarówno premier Kopacz, jak i szefa sztabu Roberta Tyszkiewicza dotyczył maksymalnej mobilizacji wszystkich parlamentarzystów w swoich regionach na tym etapie kampanii.

Platforma ma zmobilizować swoje struktury, by udało się zebrać jak najwięcej podpisów. To w tym momencie główne „wewnętrzne” zmartwienie. W 2010 udało się zgromadzić ponad 700 tysięcy, teraz cały proces jest utrudniony przez to, że Bronisław Komorowski pozycjonuje się jako „kandydat obywatelski”. Jak słyszmy, wielu działaczy PO – nie tylko na niższym szczeblu – nie czuje się specjalnie zmobilizowana obywatelskim przesłaniem prezydenta i nie angażuje się jeszcze w akcję zbierania podpisów tak, aby wynik z 2010 roku był możliwy do osiągnięcia. Dlatego w czwartek padły też zapowiedzi rozliczenia wysiłków wszystkich polityków PO po wyborach prezydenckich właśnie w kontekście zbierania podpisów. Celem całej akcji jest bowiem pokazanie maksymalnego zjednoczenia i siły partii przed wyborami parlamentarnymi.

W trakcie wyjątkowo krótkiego posiedzenia szef sztabu miał też tłumaczyć taki, a nie inny start kampanii. Powtarzał, że będzie ona dostosowana do urzędu i nie mogła rozpocząć się wcześniej, niż przed jej oficjalnym ogłoszeniem. Prezydent i jego otoczenia bardzo obawiało się zarzutów o łamanie prawa i zbyt szybkie rozpoczęcie kampanii. Tyszkiewicz miał też wyjaśniać, że aktywność stricte wyborcza Komorowskiego będzie się stopniowo rozkręcać, ale z obawy przed przeciekami nie zdradził w czwartek żadnych szczegółów. Padła tylko deklaracja, że na horyzoncie jest „wydarzenie z przytupem”, o którym liderzy regionalni będą dowiadywać się na bieżąco.

Jak oceniają nasi rozmówcy, był to jeden ze spokojniejszych zarządów w ostatnich miesiącach. Dyskusja była niemal wyłącznie techniczna, oprócz kampanii prezydenckiej dotyczyła też wykluczenia z PO grupy działaczy niskiego szczebla, którzy w listopadzie wystartowali z komitetów konkurencyjnych dla PO. Nie ma tam jednak siłą rzeczy rozpoznawalnych ogólnokrajowo polityków.

fot. Piotr Litwic