Rozmawiamy z Grzegorzem Napieralskim o krucjacie Leszka Millera, o tym, ile podpisów musi zebrać Magdalena Ogórek w czasie kampanii i o jego planach na przyszłość.

SLD zamierza zebrać 400 tys. podpisów pod kandydaturą Magdaleny Ogórek. To dużo?

To mało. Musi być minimum ponad pół miliona, żebyśmy pokazali, że jesteśmy poważną partią.

Ile Pan zebrał w czasie swojej kampanii?

Ponad 300 tys. Ale ja prowadziłem kampanię w warunkach ekstremalnych. Mieliśmy na wszystko bardzo mało czasu. 22 kwietnia zostałem ogłoszony na kandydata na prezydenta SLD, po śmierci Jerzego Szmajdzińskiego, a 20 czerwca już były wybory. Podkreślam, że do 10 kwietnia mieliśmy kandydata na prezydenta Jerzego Szmajdzińskiego i szefową sztabu Jolantę Szymanek-Deresz. Byli to ludzi dużego formatu. To była dla nas bolesna strata. W obliczu tej tragedii na samą kampanię miałem koło dwóch miesięcy.

Przed aktualną kampanią prezydencką coraz ciekawsze ruchy na lewicy. Robert Biedroń mówi o Januszu Palikocie „obciążenie”. To szansa dla SLD?

Ich kryzys pojawił się już przed wyborami samorządowymi, kiedy Janusz Palikot nie zdołał wystawić list wyborczych. Jako SLD wiedzieliśmy o tym, ale nie potrafiliśmy tego podczas wyborów do sejmików wykorzystać. Nasze 8 proc. pokazało, że nie potrafiliśmy wykorzystać tej sytuacji. Pokazało naszą słabość. Nie mieliśmy przecież w wyborach konkurenta na scenie politycznej. To powinno nas skłaniać do poważnej rozmowy o tym, co w Sojuszu powinno się dziać. Jak SLD powinno się zmieniać, jaką pozycję powinno budować po lewej stronie.

A ona jeszcze jest? Robert Kwiatkowski odchodzi z Twojego Ruchu i mówi, że lewicy już nie ma.

Jak obserwuję sytuację w Polsce, to coraz więcej ludzi w samym SLD i poza Sojuszem, ale kojarzonych z lewicą, albo wychodzi poza wszystkie projekty, albo mocno się dystansuje i czeka, co się wydarzy po wyborach prezydenckich. Widać pasywność tych ludzi. Oni nie wierzą w obecne projekty. Chcieliby znaleźć się w czymś nowym i wyczekują. Być może będzie tak, że wiele różnych osób zacznie budować całkowicie nowe projekty polityczne. Tak się dzieje w Hiszpanii, w Grecji, w Portugalii. To wszystko będziemy widzieli w najbliższych miesiącach.

Czyli myśli Pan o nowym projekcie?

Leszek Miller, który o tym opowiada na spotkaniach i w telewizji, albo chce zaszkodzić SLD, albo prowadzi krucjatę przeciwko mnie. Na razie walczę o zmianę w SLD. Jeżeli moi koledzy nie widzą ilości uchwał, które powstają w kraju, w których brałem udział, a zamiast tego wyrażają zaniepokojenie całą sytuacją, to po co oni są na tych stanowiskach? Dzisiaj wszystkie ręce powinny być na pokładzie. Powinniśmy pozyskiwać młodych ludzi, budować szeroki fronty i wygrywać wybory. Jestem tym człowiekiem, którego nie cieszy 8 ani 9 proc, którego nie cieszy wzrost o dwa punkty, bo chciałbym, jak kiedyś zapowiadał Leszek Miller, żeby nasza partia miała minimum 20 proc. Po wyborach samorządowych mówiłem o reformach. Wierzę, że one będą wdrażane, bo jak nie, to będziemy po kolei gubili ludzi, zarówno z SLD, jak i z lewicy. Teraz oni schodzą na boczny tor i patrzą, co się dzieje. Być może powstanie z tego nowa formacja polityczna. Nie wiem, co myśli o tym Robert Kwiatkowski. Ale być może coś takiego otworzy się przed wyborami parlamentarnymi, a to będzie śmiertelne zagrożenie dla SLD.

fot. FB Grzegorza Napieralskiego