Dość sprawne doprowadzenie do porozumienia ze związkami, rozegranie rywalizacji Duda – Kolorz, prawdopodobnie bez większych ustępstw dla pierwotnego planu naprawczego Kompanii, bardziej politycznie, niż tylko wizerunkowo wzmacnia premier Kopacz. Jest to szczególnie ważny moment, bo po serii wizerunkowych wpadek, które stawiały pod znakiem zapytania sterowność nowej ekipy (także obejmujących unikanie wzięcia odpowiedzialności za negocjacje z lekarzami), Kopacz może zbliżyć się do zdefiniowania swojego modelu przywództwa i umocnić swoją pozycję w partii. Oczywiście pojawi się wrażenie, że ten rząd rozwiązuje i to tylko namiastkę problemu pozostawionego przez poprzedni, ale i tak sytuacja po porozumieniu jest lepsza niż jakakolwiek z możliwych alternatyw. Rządy Kopacz, które do ubiegłego tygodnia nie kojarzyły się z niczym szczególnym, poza codziennym dryfem, w końcu zyskują jakąś polityczną tożsamość, choć do stwierdzenia, że polityczny model autorstwa premier Kopacz, nawet przy tak słabowitej opozycji, przetrwa dwie kampanie wyborcze, jeszcze długa droga.

Aspekt pierwszy – najmniej widoczny, ale najważniejszy – zwycięstwo Kolorza z Dudą.

Sprawa planu naprawczego Kompanii węglowej stała się areną ostrej rywalizacji wewnątrz Solidarności. Porozumienie zostałoby zawarte już parę dni temu, podczas nocnych negocjacji Kopacz na Śląsku, gdyby do gry nie wszedł Piotr Duda, głównie za pomocą kontrolowanego przez siebie szefa sekcji górniczej – Jarosława Grzesika.

W Solidarności, negocjacje z rządem doprowadziły do ostrego podziału pomiędzy śląską organizacją, a centralą związku. Do porozumienia zdecydowanie parł Dominik Kolorz, torpedował je Duda za pomocą Grzesika – szefa organizacji branżowej “S”. Kolorz chciał szybko załatwić regionalny problem. Duda, według relacji osób dobrze poinformowanych, które miały z nim w ubiegłym tygodniu częsty kontakt, uwierzył, że wiatr wieje w jego żagle.

Według naszych relacji, miał wielokrotnie, w nieoficjalnych rozmowach, odwoływać się do sondażu MB dla Faktów, z którego wynikało, że 68% ankietowanych było po stronie protestujących, a tylko 15% było po stronie rządu. Pewność siebie było widać po jego wypowiedziach, w tym krytykowanej, skierowanej do śląskich posłów “wiemy, gdzie mieszkacie”. Duda chciał przenieść sprawę Śląska na poziom krajowy, rozszerzyć protesty, ale na razie starcie w Solidarności wygrało podejście Kolorza, który w ostrej kontrze do Dudy i Grzesika parł do porozumienia, a podczas podpisania dokumentu mówił nawet o “dobrym porozumieniu dla Śląska”.

Porażka Dudy ma jednak dla Kopacz mieć także i niepokojące konsekwencje. Skłoni go do eskalacji sytuacji w innych branżach (np. kolejarze) i być może szukania odwetu po prestiżowej porażce, która może przecież postawić znak zapytania nad jego przywództwem w związku. Bo w tej rozgrywce, Duda tymczasem został sam.

Aspekt drugi – “posprzątanie po Tusku”.

Opozycja będzie twierdzić, że rząd ugiął się przed związkowcami, tak, jak to się stało z lekarzami. Ale to nie zmienia faktu, że po przeforsowaniu w Sejmie ustawy górniczej, premier Kopacz może pochwalić się pierwszym samodzielnym sukcesem politycznym, który nie wynika z polityki poprzednika, a stanowi wręcz „posprzątanie” po nim. To też przerywa narrację, że Kopacz jest “cieniem”, czy tylko “nominatką” Tuska. Aspekt “sprzątania po Tusku” podnosiła w mijającym tygodniu większość publicystów.

Aspekt trzeci – dystans prezydenta i nieporadność Sikorskiego.

Wynik negocjacji eliminuje tez zagrożenie dla prezydenta Komorowskiego, który może w sytuacji porozumienia bez większego ryzyka podpisać ustawę górniczą. Ale prezydent traci też możliwość dalszego dystansowania się od tego co robi KPRM, co już próbował robić za pomocą listu do Kancelarii, czy niejasnych wypowiedzi w stylu: „Prezydent powinien przyjmować postawę nieprzeszkadzania rządowi, ale też postawę gotowości w rozwiązywaniu problemów”. Po podpisaniu porozumienia, Kopacz już nie potrzebuje wiele od prezydenta. Zresztą i tak wiele przy tym sporze nie otrzymała, a wizja veta należała raczej do political fiction, zwłaszcza w świetle finansowych oczekiwań PBK na progu prezydenckiej kampanii (o czym pisała Renata Grochal w GW i rozwija Agnieszka Burzyńska w poniedziałkowym WPROST).

Na sytuacji z górnikami nie zyskał marszałek Sejmu. Wziął na siebie duże ryzyko, firmując tak szybką ścieżkę rozpatrywania ustawy górniczej, a politycznie zyskał na tym niewiele. Być może nawet stracił wiarę dalszych rzędów klubu PO. Dość politycznie nijakim oświadczeniem w kontrze do słów Dudy nie zbudował silniejszego przekazu i pomimo dobrego momentu, nie ustawił się w roli frontmena konfrontacji z Dudą. W szeregach klubu źle odebrano jego niezdecydowanie przy prowadzeniu nocnych głosowań, gdy Wipler nazwał Kopacz „lawirantką” a Ryfiński przejął kontrolę nad sejmową mównicą.

fot. Twitter Samuela Pereiry @samueljrp