Nie mogę w tej chwili oceniać mojego ministra. On [wiceszef MSZ Bartosz Cichocki] jest moim ministrem kierunkowym. Myślę, że po czynach poznacie. Pan minister pracuje tu, w Warszawie, i kieruje się często wektorem polityki wewnętrznej. I niestety w dużym stopniu wektor polityki wewnętrznej decyduje o kształcie polityki zagranicznej Polski. Jeżeli się znajdzie w innym środowisku, nie będzie pracował w centrali, tylko będzie pracował w Kijowie, to pewnie szybko zrozumie, że pewne zachowania, które tutaj są korzystne, tam mogą się okazać chybione – stwierdził Jan Piekło w rozmowie z Beatą Lubecką w Radiu Zet. Jak mówił dalej:

„Robiłem za strażaka, który miał gasić pożary. Akurat miałem wyjątkowe złe szczęście, że trafiłem na taką sytuację, że stosunki uległy mocnemu zaostrzeniu. To wynikało też z tego, że pewnym zaskoczeniem dla władz Ukrainy była wygrana PiS-u i troszkę zmiana narracji na skierowaną na tory historyczne. Potem zostało to cudownie wykorzystane przez trzecią stronę, która usiłowała nas pokłócić. Ostrzelanie konsulatu w Łucku, sytuacje bardzo poważne, kiedy my jako dyplomaci pracujący na Ukrainie baliśmy się po prostu, baliśmy się również o swoje własne bezpieczeństwo. Więc to był bardzo, bardzo trudny okres i to był taki czas, kiedy moim zadaniem praktycznie – przynajmniej tak sobie to wyobrażałem – było utrzymanie komunikacji pomiędzy rządem polskim a rządem ukraińskim. Żeby nie było wywrotki, żeby nie było czegoś takiego, że mamy problem, bo już po prostu przestajemy ze sobą rozmawiać”