Przez ostatnie lata nauczyliśmy się także tego, że polityka jest sztuką trudnych wyborów. Natomiast pytanie, które zawsze trzeba sobie zadać brzmi: po co takie wybory się podejmuje i po co jest się w polityce. Otóż ja jestem w polityce, bo chcę, żeby w Polsce była lewica. Przez lewicę rozumiem politykę, która jest zarazem socjalna i demokratyczna. Ja się nie zgadzam na to, że z jednej strony jest konserwatywna, autorytarna formacja, która mówi: „my wam damy trochę socjalu”, a z drugiej strony formacja liberalna, która o niczym innym nie marzy, tylko o powrocie do tego, co było – stwierdził Adrian Zandberg w rozmowie z Justyną Dobrosz-Oracz na Wyborcza.pl.

Na pytanie, czy już nie ma alergii do SLD i możliwość dogadania się, odpowiedział: – Rozmawiamy. Mnie interesuje to, żeby zbudować listę na lewo od bloku liberalnego. Nie odpowiem pani dzisiaj na pytanie, w jakim składzie taka lista wystąpi w wyborach, ale mogę zagwarantować, że będzie.

„Nie jest tajemnicą, że Sojusz Lewicy Demokratycznej rozdziera dzisiaj pytanie o własną przyszłość. Są w Sojuszu siły, które chciałyby utrzymać się na lewicy, są takie, które chcą po prostu skapitulować przed blokiem liberalnym i pójść drogą Katarzyny Lubnauer. Ja nie odpowiem pani na pytanie, jaką decyzję podejmie SLD i ludzie, którzy są dzisiaj w Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Myślę, że to jest raczej pytanie do Włodzimierza Czarzastego, a nie do mnie”

Rozmawiamy o tym, w jaki sposób możemy zbudować dzisiaj listę na lewo od Platformy Obywatelskiej i jej przystawek. Otóż mówię bardzo jasno – mnie nie interesuje to, żeby zostać wasalem partii liberalnej, bo ja chcę socjalnej i demokratycznej polityki w Polsce – stwierdził Zandberg.