To była analiza naszego życia publicznego z punktu widzenia języka, jaki jest używany. Wszelkie inne wnioski wyciągane z mojej wypowiedzi są niewłaściwe. Nie powinienem jednak w żadnej mierze dawać możliwości do interpretacji. Bo ktoś tym zagrał, to nie było tak, że ambasada od razu wydała komunikat. Kilku graczy politycznych chciało to podbić, skłamać, zmanipulować – stwierdził Piotr Gliński w rozmowie z Markiem Kacprzakiem w programie „Tłit” WP, pytany o wywiad dla „Wprost”. Jak dodał:

„Dzisiaj bym tych słów nie powtórzył, bo nie chce wpadać w niepotrzebne konflikty dotyczące interpretacji. Nie powinienem dawać sposobności, żeby ktoś w złej wierze czy z innych powodów interpretował moją wypowiedź w sposób absolutnie nieuzasadniony. Zostałem oskarżony w związku z tym o antysemityzm – to jest dom wariatów”

Pani ambasador: nie powiedziałem słowa o Holocauście. Propaganda goebbelsowska to są lata 30-te, kiedy dopiero przygotowywano Holocaust. Mówię o pewnych technikach, które wtedy były wypracowywane. Mam uwagę do komunikatu ambasady izraelskiej – nie powinno się go opierać w przyjacielskich relacjach polsko-izraelskich na przytaczaniu nieprawdziwej formy wypowiedzi – mówił dalej.

„Jest problemem w polskim życiu publicznym, że taki język propagandy się stosuje. Takie określenia jak kordon sanitarny, szarańcza. To są odwołania, z którymi powinniśmy walczyć. Ja bym apelował żeby tę wypowiedź rozumieć jako apel o niestosowanie takich metod, które są z obszaru czystego zła. To są działania, które niszczą polską demokrację, polską wspólnotę”