Ostrzeżenie, które było wymogiem prawnym, jest instrumentem polskiego prawa, zostało [ws. Amber Gold] sformułowane, opublikowane i upowszechnione w mediach, więc proszę nie powtarzać tej tezy, że Polacy nie zostali ostrzeżeni. Ja nie ostrzegłem swojego syna” – mówił przed komisją śledczą ds. Amber Gold były premier, Donald Tusk.

Tak naprawdę, i wiem, że niektórym, nie będę wskazywać palcem, nawet trudno to sobie wyobrazić, to że ja z moim synem rozmawiałem nie jak premier, który ma wyobrażenie, że może wszystko swojemu dziecku załatwić. Przy dzisiejszych standardach muszę powiedzieć, że nie mój syn, ale trójka moich wnuków byłaby w radzie nadzorczej Orlenu. Zdaję sobie z tego sprawę, ale za moich czasów, przy moich standardach, mój syn dokonywał wyboru życiowego i pracy. Uważałem, że robi nierozsądnie i że może to owocować kłopotami, tylko że przy standardach, który obowiązywały mnie jako premiera, ale także w naszej rodzinie, to on podejmował decyzje o drodze życiowej, a ja mogłem mu radzić, bez większej nadziei, że będzie respektował wszystkie rady swojego ojca” – dodawał.