Zembaczyński: To nie politycy pociągali za sznurki ws. Amber Gold, ale Marcin P. skądś wziął środki na działalność

To linia obrony [słowa Marcina P., że nie ma Polakom nic do zwrócenia], wpisująca się w założenie Marcina P., który dąży tego, by w ramach procesu karnego, który toczy się równolegle, za wszelką cenę udowadniać, że to sami Polacy są sobie winni, decydując się na zawarcie umowy z Amber Gold, że jego przedsiębiorstwo miało uzasadnienie ekonomiczne swojego funkcjonowania i na końcu zysk był możliwy, a jedynie co mu przeszkodziło w tym planie, to złośliwe instytucje państwowe, jak również nieuczciwi współpracownicy. Oczywiście w to nie wierzę, ale dobrze się stało, że Marcin P. chociaż na część pytań komisji odpowiedział, bo dzięki temu otworzył mi się klarowny obraz na to, w jaki sposób funkcjonowały służby specjalne w czasie szczytowej działalności Amber Gold – mówił Witold Zembaczyński w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24. Jak dodał:

„To było bardzo wyczuwalne [że Marcin P. próbuje wykiwać komisję], kiedy zadawałem mu kluczowe pytania: skąd miał kapitał na założenie swojej działalności, kto mu dał know-how. Uchylał się od tych odpowiedzi  (…) Widzę przede wszystkim brak tego parasola ochronnego ze strony polityków. To nie jest tak, że politycy z tej czy innej opcji pociągali ws. Amber Gold za sznurki, ale Marcin P. kapitału z niczego na rozpoczęcie budowy Amber Gold nie wziął. To mógł być świat przestępczy, służby, mafia i to na pewno są ci ludzie, których Marcin P. się obawia”