Śledzińska o listach PO: Sami „nowi” tego nie pociągną. Nie widzę osoby, która by mnie przewyższała

– Ze zdziwieniem przyjęłam decyzję  regionu łódzkiego. Wydawało mi się, że w ostatnich latach pomagałam Platformie. Zajmowałam się kulturą, choć wszystkie środowiska twierdzą, że Platforma od kultury odwróciła się plecami. Słuchałam, chodziłam, bywałam. Starałam się rozwiązywać problemy. Myślałam, że to jest zrozumiałe dla wszystkich (…) Im szersze gremium decyduje, tym bardziej niezrozumiałe decyzje. Nie jestem megaloman, ale nie widzę powodu, bym miała być na 4 miejscu na liście, bo nie widzę osoby, która by mnie przewyższała – mówiła dziś Iwona Śledzińska-Katarsińska w Sejmie.

Jak przyznała posłanka, zna koncepcję, wedle której tworzy się listy w PO: – Ta koncepcja polega na tym, że lider listy musi zebrać 90 proc. głosów. I jeśli ktoś zostanie posłem, to tylko dzięki jego zasługom. To jest taka koncepcja. To jest pokłosie poprzednich wyborów, kiedy Cezary Grabarczyk, będąc liderem, został zdetronizowany, zresztą niesłusznie – żeby była jasność – przez osoby z dalszych miejsc. Ale trzeba znaleźć jakiś zdrowy, złoty środek. Życzę Grabarczykowi jak najlepszego wyniku, ale kampania musi być kampanią drużyny.

Śledzińska-Katarasińska mówiła też o młodych na listach: – Jest taka tendencja, że być może powinni być nowi ludzie [na listach], nowe twarze. Żeby była zmiana. No, ale sami nowi tego nie pociągną. Więc tym „nowym” potrzebni są też ludzie, którzy mają doświadczenie, którzy lepiej się w meandrach sejmowych poruszają.