Jesteśmy świadkami słabnięcia duopolu Platformy Obywatelskiej oraz Prawa i Sprawiedliwości. Szczyt jego potęgi to 2007 roku. Wszystko jednak wskazuje na to, że zarówno wybory 2011 roku, jak i – zwłaszcza – tegoroczna elekcja są dowodami kruszenia się jego dominacji. Oczekiwane sukcesy mniejszych partii w elekcji 25 października mogą być traktowane jako przyczyny tego procesu, ale także jako jego skutki. Chyba, że zdarzy się rzecz nadzwyczajna i słabnący duopol…całkowicie wypełni sobą salę sejmową!

PO i PiS po raz pierwszy wystartowały w wyborach 2001 roku uzyskując, wspólnie, 22,18% (PO 12,68, PiS 9,50). W cztery lata później nie były już ubogimi krewnymi potężnego SLD, lecz walczyły ze sobą o to, kto zwycięży i komu przypadnie zaszczyt formowania nowego rządu. Wówczas ich wspólny „urobek” wzrósł do niebagatelnych 51,13% (PiS 26,99, PO 24,14). Ale prawdziwa dominacja tego duopolu zaczęła się wraz z elekcją 2007 roku, kiedy zdobył on 73,62% (PO 41,51, PiS 32,11). W ciągu zaledwie sześciu lat duopol ów przeszedł z pozycji podmiotu cieszącego się poparciem nieco ponad 1/5 elektoratu do pozycji podmiotu, któremu zaufało prawie ¾ wyborców.

Elekcja 2011, choć potwierdziła dominację PO-PiSu – obie formacje uzyskały w niej łącznie 69,07% (PO 39,18, PiS 29,89) – to jednak pokazała tendencję zniżkową, wobec rekordowego roku 2007. Wszystko wskazuje na to, że wybory, które odbędą się już za kilka dni potwierdzą ten trend. Trudno bowiem sobie wyobrazić, by PiS otrzymało więcej, niż 40% głosów przy równoczesnym sukcesie PO na poziomie około 30%. Wydaje się to prawie niemożliwe. Powstały bowiem ciekawe prawicowe i lewicowe alternatywy – co ważne – z poważnymi szansami na przekroczenie progów wyborczych.

Taką alternatywą dla PO jest Nowoczesna (byt absolutnie nowy) oraz Zjednoczona Lewica (składanka starych partii, ale z nową twarzą i energią Barbary Nowackiej). Dla wyborców PiS zaś to Korwin – Mikke i Kukiz są prawicową ofertą, która jest w stanie wprowadzić swoich posłów do sejmu.

To właśnie owo prawdopodobieństwo przekroczenia progów w przypadku wszystkich czterech podmiotów jest właśnie czynnikiem najbardziej zagrażającym duopolowi PO-PiS ( duże szanse wejścia do parlamentu PSL to osobna sprawa, bo adresuje on swój polityczny komunikat do nieco innego, specyficznego elektoratu). Bo wyborca nie może być w tej elekcji szantażowany „marnowaniem głosu” – właśnie dlatego, że nie odnosi się do ani do ZL i Nowoczesnej, ani do KORWIN i Kukiz’15. Bardzo ciężko będzie Kaczyńskiemu i Kopacz wmówić elektoratowi, że trzeba akurat ich obdarzyć zaufaniem, bo inaczej zmarnuje się swój głos. Nie – fakt, że wszystkie cztery partie (oraz PSL) mają szanse (choć nie pewność) przekroczenia progów, osłabiać będzie bipolaryzm polskiej sceny politycznej i uderzać w duopol PO – PiS. To ważny moment w rozwoju polskiego systemu partyjnego – czy utrzyma się w nim dominacja dwóch partii, czy też będzie się ona zmniejszać?

Największym paradoksem byłoby jednak to, gdyby przy słabnącej bipolaryzacji, i uzyskania przez duopol PO-PiS wyniku – powiedzmy – na poziomie około 60%, zyskałby on…100% miejsc w parlamencie. Wówczas nie tylko owa bipolaryzacja by nie zniknęła, ale odwrotnie – całkowicie zdominowałaby nasze życie polityczne. Mogłoby do tego dojść w przypadku, o czym pisałem już na tym portalu, gdyby wszystkie mniejsze partie jednak nie przekroczyłyby progów wyborczych, sytuując się minimalnie pod nimi. To bardzo mało prawdopodobna sytuacja, ale nie zupełnie niemożliwa. Wówczas doszłoby do paradoksalnego zjawiska – duopol PO i PiS osłabłby wyborczo, ale stałby się całkowicie dominujący w sejmie. Co zresztą wzmocniłoby ów duopol i utrwaliłoby go na bardzo długo.

Najbardziej jednak prawdopodobnym jest jednak scenariusz wcześniej wspomniany – słabnięcia duopolu PO-PiS zarówno wyborczo, jak i sejmowo. Gdyby do parlamentu weszły wszystkie mniejsze partie (Nowoczesna, ZL, KORWIN, Kukiz’15, PSL), to na pewno bipolaryzm polskiej sceny politycznej zostałby bardzo poważnie naruszony. Gdyby nie wszedł żaden mały podmiot, wówczas ów bipolaryzm stałby się absolutnym. W rzeczywistości można jednak oczekiwać, jak to w życiu, czegoś pośredniego – osłabienia duopolu, choć nie gwałtownego.